Żył sobie słowiczek w zielonej gęstwinie a była to dzika wesoła ptaszyna w samotności i w szczęściu żył w rannej rosie dziobek mył w księżycową, jasną noc śpiewał sobie piosnek moc aż raz wicher zagnał w to zacisze ptaszkę co na róży siadła sobie cicho patrzy słowik - co za dziw, on nie widział jako żyw takich ocząt, takich piór jak u tej ptaszyny z chmur do swego gniazdeczka wziął ptaszkę zbłąkaną najlepsze ziarneczka znosił jej co rano o północy pośród drzew długo dźwięczał jego śpiew i ze szczęścia cały drżał bo kochaną ptaszkę miał i tak żyli sobie aż przyszedł człek, bieda klateczkę miał złotą, tak ptaszce powiada: spójrz, jak prążki złotem lśnią porzuć gniazdko, a wejdź w nią słowik może zostać sam piękniejszego ja Ci dam nie waha się ptaszka sfrunęła z ochotą bo miłość to fraszka gdy chodzi o złoto przyszła wiosna znowu już rozkwitały pąki róż /4x/: ALE SŁOWIK NIE ŻYŁ JUŻTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.