O… jakbym zatrzasnęła drzwi, żeby zagrzmiało w całym kraju, Ale co z tego? — mówią mi — drzwi się nie domykają. O… jakbym chciała chociaż raz otworzyć okno w dusznej sali, Ale co z tego? ― taki czas ― okno zamurowali.
Więc na tobołku siedzę swym przed wielkim megafonem I słucham, co tam charczy w nim, nim będzie objawione. Ja się doczekam tego dnia, gdy zdejmą megafony, Choć to czekanie trwa i trwa… na dworcu zaśmieconym.
O… jakbym spakowała się, ruszyła tam, gdzie mnie nie znają, Nikt nie wie, pociąg jest czy nie, biletów nie sprzedają. Bileter mordę głupią ma, lecz pytać srogo zabronione, Czemu głupota, strach i wiatr hulają po peronach?
Więc na tobołku siedzę swym przed wielkim megafonem I słucham, co tam charczy w nim, nim będzie objawione. Wiem, że doczekam tego dnia, gdy zdejmą megafony, Choć to czekanie trwa i trwa… na dworcu zaśmieconym.
Ja się doczekam tego dnia, gdy zamiast głupot schrypłych Nie zawiadowca, lecz ktoś z nas, tak powie głosem zwykłym: „Na co my tu czekamy, stłoczeni niby owce? Dokąd my wyjeżdżamy? Niech jadą zawiadowcy! Ci, którzy wymyślili pociąg, co iść nie może, I życie zamienili… w prowincjonalny dworzec”.
Więc na tobołku siedzę swym przed wielkim megafonem I słucham, co tam charczy w nim, nim będzie objawione. Wiem, że doczekam tego dnia, gdy zdejmą megafony, Choć to czekanie trwa i trwa…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.