Co rano, proszę pań, proszę panów, nowych problemów spotykam gąszcz i tyle moich pragnień i planów ambiwalencja przenika wciąż. W miejskiego ranka smutnej szarości, w miejskiego ranka leciutkiej mgle tyle ogarnia mnie wątpliwości, ale na pewno wiem jedno, że... ale na pewno wiem jedno, że... ale na pewno wiem jedno, że...
Do szeptu, gdzie potrzebny krzyk, prostactwa, gdzie potrzebny szyk, nadmiaru, gdzie wystarczy łyk - ja się nie przyzwyczaję... Do chamstwa, gdzie potrzebny wdzięk, czelności, gdzie potrzebny lęk, do ciszy, gdzie potrzebny jęk - ja się nie przyzwyczaję...
Od mych najmłodszych lat to trwa, ta myśl przenika mnie do cna, już taka jestem widać ja i moje obyczaje. Do czerni, gdzie potrzebna biel, do picu, gdzie potrzebny cel, nie wiem, jak inni w PRL - ja... ja się nie przyzwyczaję!
"Przyzwyczajenie drugą naturą, akceptuj lepiej świat, jaki jest" - walczę z tą myślą, jak z mało którą, walczę z tą myślą, głupią do łez. Pod szarą chustą miejskiego nieba, pod bladym słonkiem, co w górze lśni, drugiej natury mi nie potrzeba, jedna mi całkiem wystarczy i... jedna mi całkiem wystarczy i... jedna mi całkiem wystarczy i...
Do kłamstw, gdzie prawdy trza choć kęs, bełkotu, gdzie potrzebny sens, i do bezradnych łez spod rzęs - ja się nie przyzwyczaję... Do smogu, gdzie potrzebny tlen, plastiku, gdzie potrzebny len, pajaca, gdzie potrzebny men - ja się nie przyzwyczaję...
Zastępczych opakowań chłam w nieopisanej wzgardzie mam, nie o to szło, nie po to szłam przez lat dojrzałych gaje. I póki serce w piersi gra, sumienie skład swych zasad zna, nie wiem jak inni, ale ja - ja... ja się nie przyzwyczaję!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.