Poniszczeni ludzie przemykają ulicami, zatraceni i ich miny - tacy jakby opętani. Pod oczami widzę sińce, zapadnięte w chuj policzka. Skóra wisi - same kości. Za grosz brak jest w nich pewności. Radość tylko, gdzie strzykawka lub na tacy proszek biały. Cel obrany, błędne koło zmusza, aby znów przywalić. Tak od wejścia aż do zejścia, dzień po dniu i bliżej piachu. Pogrążeni, ciągle w strachu, w strutym życiu, to jak fatum. Zaczynało się niewinnie, sporadycznie, teatralnie, raz w miesiącu, raz w tygodniu i tak doszło, że dzień za dniem. Kiedyś mieli stanowiska, ustawieni na poziomie, teraz wszystko potracili, żyją jedną nogą w grobie. Nie ma nic, tylko pociąg, tam, gdzie diabeł z piekła woła. Silna wola już odpadła, pozostała trudna szkoła. Większość skona w krótkim czasie, zrobią zamach gdzieś na fazie. Na swe życie złoty strzał, i na okno skok - finał.
Znasz ten ból, kiedy głód budzi Cię ze snu, Ty ćpunie, ale kłujesz dalej kable, zapierdalasz w nocha puder. To choroba, wiem - okropna, sam wybrałeś taką drogę. Może w końcu się obudzisz i pierdolniesz tym nałogiem. (x2)
Budzisz się spocony, przykrywasz roletą słońce. Dłonie drgają, ssanie w brzuchu, pękają Ci z bólu łokcie. Ciężka głowa, mowa znikła, jakbyś był zamurowany. Cztery ściany bez koloru, leżysz sparaliżowany. Chcesz się podnieść, nogi ciężkie niczym bezwładne filary, pragną podnieść Cię w katordze, mimo to - nie dają rady. Gdzie te barwy i sens życia? Pozbawiony, jak kwiat wody. Więdniesz, zapadasz się głębień bliżej gleby. Pusta gorycz, chemia we krwi płynie, w żyłach, wykańczając Twe organy. Chciałbyś skończyć z tym, lecz ciężko. W walce czujesz się przegrany. Depresja, omamy, bicie serca strach podkręca. Poskręcany szukasz wyjścia, nie potrafisz znaleźć miejsca. Trzymasz w ręku tą zawleczkę, w mroczne miejsce Cię prowadzi. Tam, gdzie bramy, ciemne, brudne - - szatan kusi pokusami. Ciężki stan, jesteś sam, myśli bujne jak na fali. W beznadziei utopiony, prawie skuty łańcuchami.
Znasz ten ból, kiedy głód budzi Cię ze snu, Ty ćpunie, ale kłujesz dalej kable, zapierdalasz w nocha puder. To choroba, wiem - okropna, sam wybrałeś taką drogę. Może w końcu się obudzisz i pierdolniesz tym nałogiem. (x2)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.