Bodzio znowu był niegrzeczny: pociął nożyczkami zeszyt. Więc wieczorem Czarny Lodziarz stanął przy łóżeczku Bodzia.
Próżno chłopak wierzga, jęczy, Lodziarz i tak jest silniejszy. (Nic, nic!) „Otwórz buzię, wytrzeszcz oczy!” — czarne gałki w Bodzia tłoczy.
Siedem porcji zjadł bez torsji, ósma już nie była mu w smak. Potem pokój opustoszał, zniknął Lodziarz i jego szał.
Bodzio został z paraliżem, nie wie nikt, czy się wyliże. Ale myśli wciąż ma luźne i w tych myślach strasznie bluźni.
Na Czarnego, na Lodziarza (Żeby cię pokręciło, ty…!) tysiąc brzydkich słów powtarza. (Żeby cię nagły paraliż!) Więc wieczorem Czarny Lodziarz znów nawiedził pokój Bodzia.
Lecz tym razem nie sam przyszedł, (Dobry wieczór!) a z ponurym towarzyszem. (Kolega!) Lodziarz wraz z Czarnym Kobziarzem — Bodzio noc miał pełną wrażeń.
A gdy rozkwitł świt na niebie, chłopak był mniej pewny siebie.
A gdy rozkwitł świt na niebie, chłopak był mniej pewny siebie.
A gdy rozkwitł świt na niebie, (No, nic, nic!) chłopak był mniej pewny siebie.
I tak każdego dnia Czarny Lodziarz moc roboty ma.
Oh yeah? (Yeah!) Yeah? (Yeah!) Yeah? (Yeah!) Yeah!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.