Gdy rzuciłem swój wór na zamarznięty dek, Był styczniowy, mroźny dzień. W wachcie było nas trzech: ja, Tom i Jack - Dwóch do lin, jeden na ster. Dmuchnęło z North-East na George's Bank I czas zaczął szybciej biec. Motor warknął raz, potem całkiem zgasł... I wtedy zaczęło się.
Ref.: Zabierz nas na ląd, Pomóż znaleźć cichy port. Tak daleko jest dom, Wręgi łamie sztorm. Zabierz nas na ląd.
Jack klął jak szewc, cisnął korbą i rzekł: "Co do diabła z tą maszyną? Ile zdrowia przez Ciebie straciłem, nikt nie wie. Doprowadzisz nas do ruiny." Coraz mocniej dmucha, łódź steru nie słucha. "Hej, spróbujmy jeszcze raz!" A dryf zwiększał się i wiedziałem, że Obraca nas burtą do fal.
Tom chwycił za topór, ciął fały i szoty, A gdy nagle trafił w reling, Splunął w morze i zbladł, twarz miał bledszą niż grad, Co pokład już zaścielił. Jeszcze raz resztką sił, do wiatru na parę chwil, Tak niewiele brakowało. I pamiętam, że chciałem modlić się O więcej wody przed tą czarną skałą.
Jack z wiatrem i prądem sztormować chciał W szalejącej otchłani. Łódź leżała na burcie, fala zakryła nas I czułem, że koniec z nami. Przez kilka chwil widziałem zgniły kil I zwoje lin w spienionej wodzie. Nie mogłem zrobić nic i w głowie ta myśl: "Obym się nigdy nie urodził."
Płyną prądy, wieje wiatr, zawsze było tak, Tylko głupiec chce z nimi się mierzyć. Boże, pomóż tym, co w morzu dziś są I chroń tych, co nie mogą przeżyć.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.