Najpiękniejsza, jaką znam z dziewuszek Była ta, co zwała się Kopciuszek Miała smutków trochę Tudzież złą macochę Która nią orała dzień i noc, i za darmochę
Jej rodzony tata nie był skory By zapisać ją do Kasy Chorych... Co ty znowu pleciesz? Kasy Chorych przecież W owych czasach nie znał jeszcze nikt a nikt!
Tak co dzień kartofle obierała A co noc marzyła wciąż ta mała Żeby choć do filmu się dostała To by grała dla publiki Tak jak Shirley albo Mickey
Gdyby los okazał chociaż łaskę Gdyby tak do rewii za girlaskę... Ale cóż, od płaczu choćby spuchnij I w tej kuchni ciągle siedź!
Dnia pewnego młodzi oraz starzy Poszli na zabawę do wioślarzy Mówiąc do Kopciuszka Żeby szła do łóżka Jak obrana będzie brukiew, marchew i pietruszka
Lecz dziewuszka nie słuchała wcale I zamknęła drzwi na zatrzask Yale Po czym po kryjomu Myk, wieczorem z domu Poszła do kolarzy, bo tam też był bal!
Wśród sal szedł huczny bal Ktoś rzewne tango na harmonii grał Przez gwar szły setki par I tylko jeden pan na boku stał
I szepnął do Kopciuszka: "Ach, twa cudna nóżka To prawdziwe clue Wśród innych pięknych nóżek stu"
I wziął do tańca ją I tańczył z nią godziny chyba dwie I rzekł: "Madame, pardon Już mocno starte są buciki twe
A ja na wiatr nie mówię Musisz mieć obuwie" I po chwili jej Już kartkę na obuwie dał
Tak to na balowej, jasnej sali W lot poznali się i dogadali On powiedział krótko Że handluje wódką Ona zaś szepnęła słówko, że jest pokojówką
Potem było raz i dwa wesele Gości było trochę, wódki wiele Ja tam także byłem Pod salceson piłem I tak się skończyła o Kopciuszku baśń Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|