Jak wstawało słońce — mak ten, co na śniegu rozkwitł — wyszedł Szela świtem-traktem do sąsiedzkich wiosk — zwid.
Usiadł w polu buty przezuć, uszedł dalej jeszcze. aż się spotkał z nim Pan Jezus na smarzowskiej ścieżce.
Jak go poznał Szela na dziw, skłonił mu się po pas: - A dokąd też Bóg prowadzi, że aż u nas popasł?
- Mało-wiele drogi-m ubiegł, chociaż idę zbliska. Odpowidzcież mi, Jakóbie, gdzie tu wieś Siedliska.
- Tam, gdzie most się z rzeką mijał, co pokryła kra ją, ponoś chłopy panów biją, piłami ich krają,
Dobrze snadź kto komu krzyw gdzie wiedzą pańskie posły kiedy słuchy o ich krzywdzie już do nieba doszły
- A i wielki musi wiater z tego w niebie pnie gnie, kiej aż sam Pan Jezus światem im na pomoc biegnie.
- Nie biegałeś, jak się naszych krzywd przelała kwarta! Widać garnca pańskiej kaszy chłopska krew nie warta.
- Unieś suknie po kolana, stąpaj pomalutku, bo tu naszą krwią polana każdziuteńka grudka.
- Nie ceniłeś ty krwi chłopskiej za złamany szeląg! — Czemużeś się, Panie Jezu, tak o pańską przeląkł?
- Po co ci to z chłopską nędzą w twarz się spotkać twarzą? Dziś tam z krwi tej, co ją pędzą, tęgie piwo warzą.
- Białe rączkiś przykrył komżą, nie splamił-ś ich pracą. Dzisiaj chłopcy takich wiążą, tylko gdzie zobaczą.
- Wnet tu spełzną się jak glist rój skarżyć ci na kij mój. Idźże, bramę dla nich przystrój i w swój raj ich przyjmuj.
- Lepiej gwiazdkę za nich zawieś, byś się o nich nie bał — — I zawrócił Szela na wieś A Jezus do niebaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.