W roku tysiąc pięćset sześćdziesiątym zdarzył się Taki dziw nad dziwy, aż niewiarygodny nie Przez most na Mostowej, poprzez gapiów gęstą sieć Pan Twardowski do Bydgoszczy, na kogucie wszedł.
Cugle ściąga, kogut staje, iskry sypią się Burmistrz Słomka biegnie k niemu i ukłony śle Dukatami mistrza darzy, gawiedź wkoło tuż Stary Rynek, w kamienicy izba czeka już
Pan Twardowski w czarnym bucie W oknie swym pojawia się W spodniach i w złotym surducie Z góry nam pokłony śle Pan Twardowski na tarasie Czarnym wąsem zdobny jest I tak też dwa razy na dzień Słychać głośny jego śmiech
Sługa Maciek, wraz z Węgliszkiem trosk mieszczańskich wór By odeszły nie wracały, wnet zanieśli mu Burmistrzowi wiek odmłodził, żonie radość dał Mieszczan i zwierzęta leczył i dukaty brał
Ku pamięci tamtych zdarzeń, to w Bydgoszczy jest Kamienica w niej komnata, a w komnacie tej Mistrza Twardowskiego postać duża to się wie Co dwa razy dziennie ludziom ukazuje się Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|