Jeden z bandy oberwańców Których jedynie krępuje przeżyć łańcuch Bez smyczy wytwórni, ubrań kagańców Szczęśliwi własną niedolą bezpańską Po przeciwnych stronach miasta barykad Ledwo garstka ma nas za przykład Ledwo garstka kuma, duma nie pozwala nam Żyć inaczej, niż się tułać po schodach do miast Bez kluczy do miast, ulica wykarmiła Romulus i Remus, złość to nasza wilczyca Chcą nas rozliczać i kły nam stępić Nasze dzisiaj to ich świat równoległy To nie nasze życie, to nie nasz świat nawet Więc to, że istniejemy, jest z ich strony łaskawe Po drugiej stronie lustra jest nasz świat Choć to trudna rzecz tak dorastać I wrastać korzeniami, żywią nas ochłapy Kiedy krzywo patrzą, by tylko nas spławić Goszczą nas kanały, nie tam gdzie reklamy Jedyna nasza czystość, gdy mamy wejść na bit
Witaj, piszę to znowu z okopów Kiedy chcą nam wyrwać moralny kręgosłup Santa Muerte widzę we wstecznym lusterku Jak mogłem wytrzymać, jest niepojęte Za każdym zakrętem w tym kraju śmierć się czai Jedni nie żyją, inni są jak hologramy Mam dość monodramy, miałem się zabić Na cztery lata poddałem się hibernacji Wróciłem do oddziału, partyzantka addix Choć jak dziś pamiętam - szczuli nas psami Chcieli nas zabrać, przesłuchać Na koniec nam wmówić, że prawda jest głupia Na barkach skrucha, skrytobójcze plany Miałem wejść w przemysł i ładunek odpalić Wróciłem pod ziemię, ścieki, odpady W świecie, gdy plują na nas dzieci od Prady Nie od parady nasz opór w temacie Nim przeprowadzimy ewakuację Nim podążymy za wiecznym światłem Nasze działania zrobią wyrwę w polskim rapieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.