Narysuj mnie na płótnie, w któreś wolne popołudnie, nie rysuj oczu proszę, one zazwyczaj są smutne, czasem puste, nie znajdziesz w nich nic szczególnego, czasem krzyczą gdy usta milczą, nie widzisz tego ? nie widzisz.. rzadko patrzysz w moje oczy czasem wcale wiem, nie działają jak narkotyk, czasem wysyłają trotyl, zamiast wysyłać endorfiny, czasem nie mówią nic, milczą, tak bez przyczyny, rzadko miewają kolor, więc możesz tylko szkicować, na próżno szukać waloru, bo to raczej szary obraz, to na pewno nie Goya, raczej smutny Van Gogh, bo moje oczy to nie ogród barw, to raczej szarość, kolorowo na świat patrzą i widzą monochromatyzm, ludzie jakoś bledną i powoli tracą swoje barwy, i szarość zabija nas, usta nam zamykając, a krzyk przejmują oczy i mówią do nas łzawiąc,
patrzę daleko w przyszłość i nie widzę nic nigdy, a miałem iść na szczyty i być wzorem dla innych, po drodze tworzyłem konflikty, moje słowa to sarin, zatrute strzały, które trafiały w serce by ranić, zwykły cham, chociaż ponoć oczy mam słodkie, dziwią się Ci, którzy kierowali się moim wzrokiem, a każdy z nich to już dziś nie ten tam człowiek, bo każdemu z nich inny obraz wychodzi z powiek, gdy mnie widzi, nie patrzy już szczerze z uśmiechem, raczej z pogardą czy nienawiścią lub coś w ten deseń, i nie wiem dziś kim jestem czy to ten sam Robert, czy raczej gorsza kopia, słabo rysowany autoportret, i krzyczę wzrokiem, ponieważ inaczej nie mogę już, bo słowa, które mówię zazwyczaj tną jak nóż, no cóż, nie próbuję nawet sobą być, olać wszystko, patrzę w przyszłość i nadal nie widzę nic,Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.