Wszystko wydaje się piękne, póki nie pęknie bańka Będę kiedyś znowu trzeźwy, napełnia się szklanka Pełna w samplach Nie patrzę na ludzi z góry, no bo nie jestem w Alpach Wszystko wydaje się piękne, póki nie pęknie bańka Będę kiedyś znowu trzeźwy, napełnia się szklanka Pełna w samplach Nie patrzę na ludzi z góry, no bo nie jestem w Alpach
Kochałeś, bo miała serce większe niż cycki Kochałeś, bo nie liczyła na twe zyski Chociaż miałeś do niej bardzo złe odzywki To lubiła czasem dostać miano twojej dziwki Pytali mnie co robić kiedy zniknie Pytałeś czy to tak jak u mnie nie pyknie Skąd wiedziałem, że odejdzie nie mam pojęcia Wiem, że tu przychodzi, no i chyba nie masz wyjścia Wiem to z autopsji i historii bliskich, Że nie ma miłości na świecie dla wszystkich W mojej rodzinie było trochę dymów, Bliska mi osoba miała dwójkę synów Miała też żonę i spoko mieszkanie Nie sądziłem przecież że coś co dziś stanie się Kobieta ot tak zmieni swoje zdanie I powie, że miłość nie była w jej planie Co było to i tak nie wróci Po co po czasie dalej się smucić Mówią, nadzieja matką głupich I, że miłości nie da się kupić W tym numerze były już trzy historie Moja się zmieniła, wiruję jakbym był w sztormie Zmieniam się zbyt często, niestety tak mam w normie Ale nie zmienię marzeń, więc muszę ciągle być w formie
Wszystko wydaje się piękne, póki nie pęknie bańka Będę kiedyś znowu trzeźwy, napełnia się szklanka Pełna w samplach Nie patrzę na ludzi z góry, no bo nie jestem w Alpach Wszystko wydaje się piękne, póki nie pęknie bańka Będę kiedyś znowu trzeźwy, napełnia się szklanka Pełna w samplach Nie patrzę na ludzi z góry, bo nie jestem w AlpachTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.