Wyrosły mi skrzydła w pewnej dziwnej godzinie. Pomyślałam, że szczęście nigdy mnie nie ominie. I wierzyłam w to lecąc, drwiąc ze swojej natury I patrzyłam na wszystkich i na świat cały z góry.
Wyrosły mi skrzydła niepotrzebne nikomu. Zawróciłam nad szczytem, poleciałam do domu I krążyłam nad miastem, w środku mnie - przerażenie, Że zabiorą mi skrzydła kiedy sfrunę na ziemię.
U moich stóp, u moich stóp Leżą oderwane skrzydła. I nigdy już, i nigdy już, Już nie poszybuję w góry. Kalekie mam, kalekie mam, Kalekie mam ramiona jak straszydła I kaleką duszę, i kaleką duszę, I kaleką mam duszę aż do skóry.
Kaleki dzień rodzi się z nocy kalekiej Bez szans by pod wieczór mógł poczuć się lepiej. Noszę plastry na bliznach i nie widać ich wcale. Często głośno sie śmieję i wyglądam wspaniale.
Nie wygładzę swej duszy, pomarszczyła się cała. Nie pamiętam, by kiedyś pasowała do ciała. Już nie widzę kolorów, nie zasypiam w zachwycie. Po co wam moje skrzydła, co z nimi zrobicie ?!
U moich stóp, u moich stóp Leżą oderwane skrzydła... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.