Był rok tysiąc siedemsetny, miałem dziesięć lat, Gdy wziął mnie w ten szalony rejs kapitan John MacLeod. Lecz gdy spytałem o nasz cel, on spojrzał spode łba. - Płyniemy burknął synu tam, gdzie kończy się ten świat.
Nie było nigdy statku tak pięknego jak "Elaine" Gdy z portu Plymouth ruszaliśmy w ciepły, letni dzień. Gdy pruł przez korowody fal, spowity w żagli biel, To daję słowo, nawet wiatr powtarzał imię twe: ELAINE !
Przekroczyliśmy równik, opłynęliśmy Cape Horn, Mijały nas potwory morskie większe niż mój dom. Przy burcie ryb ławice a nad głową stada mew I kiedy spojrzę w niebo, słyszę w górze żagli śpiew ELAINE !
Mijały dni i lata, niósł nas południowy prąd, Mijały burze, sztormy. Dawno znikł nam z oczu ląd. Nikt nie spał już i nie jadł i żyliśmy nie wiem jak. Na mostku stał wpatrzony w dal kapitan John MacLeod. ELAINE !
Aż nagle biały całun chwycił w kleszcze cały świat I przeogromny lodu płaszcz otoczył statek nasz I zgniótł jak pestkę, wciągnął tam, gdzie kończy się ten świat : Na morza dno, gdzie zawiódł go szalony John MacLeod. ELAINE ! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|