Ja Adam Polak leżałem na łące* Duchem... Pod niebios świecących punktowo Zmarzniętym stropem. Sny nieprzystające Napierając szeregami na oko Łzy wyciskały spod powiek gorące, Co mi właśnie oczyściły widoczność. Wzruszenie, niemoc pomieszana z lękiem I nadmiar wrażeń sprawiły, że pękłem.
Z pęknięcia na szczycie czoła szczelina Rozległa poczęła pęczniejąc sunąć, Światłem nabrzmiała, w głąb. Światło w źrenicach Przebudzenie świadomości, nierówno Ale w głąb prując cięła mi szczelina Misterne miasta wewnętrznych moich państw. Runęły granice języka, prawa, Konwenanse, dystanse, formy, prawda.
Łąka zwróciwszy się piersią do góry Łykała ciszę gęstą jak grochówka Wojskowa. Zza najcieńszej mlecznej Chmury Zza jej lewego brzegu, frunie muszka Żarząc się ultrabłękitnie i mówi, Gada do mnie z przekonaniem, jak mówca. Wiem, choć z daleka nie słychać jej słowa, Wiem, że zaczyna się sprawa od nowa.
Na drugim planie pełna, srebrna głowa. Król księżyc, oko, spotlight, wydobywa Pierwszoplanową sprawę. Zjawiskowa Mucha w scenografii jak u Von Triera** Pęcznieje i zbliża się. Co za okaz! Nie mucha to, ach! Lecz planetoida! Duch we mnie zadrżał i jęknął z tęsknoty Wydobył z siebie pamięć wstecznej formy.***
* Juliusz Słowacki „Król Duch” ** Film „Melancholia” Lars Von Trier *** Juliusz Słowacki „Genezis z Ducha”Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.