Przykleiła się na necie okazja, na czacie, Magda, na fejsie, na żarty niby się tak po prostu z nudów zaczęła popisywać, zaczęła napraszać, zapraszać... To ja Okej.
I spać nie można było w noc, Pod drżącej się energii prąd, Jak pod strumienia prąd, Podchodzić zaczęło zimnej. Kamienie śliskie, ten strumień Ze świeżej czapy na Turbaczu Dopiero co liźniętej kwietniem, To wiesz jak lodowaty, Ach ciężko było iść, Oddychać, ledwo co, Lodowy sok, Lodowy mur, Przejrzyste szkło. I głową w prąd, Tylko na chwilę, Potem parskanie, Szybki oddech I nawet ból, nawet niepokój O głowę, nie o myśli, O głowę!
Jednak radość, że się wkroczyło, Że się człowiek odważył Do strumienia w kwietniu Na golasa całkiem, w górach, Wleźć by Przeżyć chrzest, lodowy czysty, z gór. Ale to nie był Turbacz, To było jakby to samo. Ale to nie był potok, To była tylko ta moc, Mrożące obezwładnienie, I właśnie taka mi przyszła myśl Żeby ze sobą te dwie rzeczy Porównać, powiązać w tekście.
Nie mogłem spać, A to jedynie była pierwsza noc Utkałem plan, Że się koniecznie trzeba spotkać. I już się spotykałem W myślach i wszystkie wyobrażenia Z tym związane, przyszły same, Same... Ale mnie strasznie W bok zaczęła żona uwierać. Nawet chrząkała gniewnie Przez sen. Nie mogłem spać, ale już raczej z nerw Już raczej z nerw na siebie, Czy nie wiem na co, na żonę, Że co? Że się na drugi bok przez sen wywraca? Trzy dni tak miałem, trzy noce. Nawet wyszedłem na miasto, Żeby się przejść, żeby zobaczyć, A zaczął już listopad skręcać w zimę.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.