Mam serce z betonu i zasady ze stali, I co mnie wzmocni, nie da rady mnie zabić, Może dzisiaj jest czas, żeby wybrać na nowo, Bo każdy z nas może wygrać ze sobą. x2
Byłem zwykłym Łukaszem bez twarzy, to pestka, Bo lepiej być Łukaszem bez twarzy, niż bez serca I sens miał trochę inny wymiar niż teraz, Dzwonić po gibony, czyli się najebać. Rwać pod prąd, zagadać do rudej, I zrobić to w domu, czy w kiblu, w klubie, Nie wiem, kto by się przejmował tym aktualnie, Kiedy świat mi czas tu kradnie? Pakuje walizy, walizy wysyłam w przeszłość I wiem, przez co dane mi było pełznąć. Jak spierdoliłem sprawę, kto mi wtedy pomógł? Bo nie tylko w zabawie mogłem liczyć na ziomów z betonu! Dziś zjada mnie stres i strach. Choć niby dobrze jest, ale nie jest i tak, Bo przyszłość biegnie, nadciąga i chłonie mnie, Stoję i nie powiem, że się kurwa nie boję!
Mam serce z betonu i zasady ze stali, I co mnie wzmocni, nie da rady mnie zabić, Może dzisiaj jest czas, żeby wybrać na nowo, Bo każdy z nas może wygrać ze sobą. x2
Dziś już nie chcę do tego wracać, dla mnie to przełom, Nie otworze drzwi, gdy w judaszu zobaczę znów przeszłość, Na pewno nie wrócę do tych przeklętych czasów, Gdzie życie składało się na miliony przypałów. Nie wyzbędę się żalu przez spaloną przyjaźń, Biję się w pierś, bo powinienem mieć ją do dzisiaj. I ubliża mi wciąż wizerunek mojej postaci z wtedy, Człowiek - melanż tak mnie zapamiętali koledzy. Czas zmienił i pokazał owoc nie zatruty fałszem, Znalazłem miłość życia i się w końcu odnalazłem. A przyszłość pokaże, czy dane było nam w parze żyć, Walczę z myślami że się sparzę tym. Zanim doczekam chwil, gdy obrócimy się w pył, Powiedz kim bym był, bez tego, no kim? gdyby nie ty! Gdyby nie my, dla kogo byłoby żyć? Przez to dziś, chce do przodu iść, o ile starczy sił. Przejdę więcej niż te osiem mil, uwierz mi!
Mam serce z betonu i zasady ze stali, I co mnie wzmocni, nie da rady mnie zabić, Może dzisiaj jest czas, żeby wybrać na nowo, Bo każdy z nas może wygrać ze sobą. x2
Coś mi powoli odgryza nogi i ręce Sam nie wiem co to, ale to mi tarasuje przejście, I myślę, że wreszcie uda mi się gdzieś szybko Mu wymknąć i zwiać i śmiać się. To zjawisko dotyka nas i zjada od środka, A ty jesteś głupi jeśli myślisz, że cię to nie spotka, Ja często słyszę, jak gadają zdziwieni: Jezus Maria, jak on się zmienił. Jakbym pięć lat temu słyszał to nagranie, To sam nie uwierzyłbym, że ja to napisałem. To fakt, nie odstawiłbym wtedy wiadra na chwilę, Teraz wiem, że są rzeczy ważniejsze niż melanż, Że trzeba się zebrać w sobie i za siebie wziąć, Nie wiem, czy podziemie to dobrze W ciebie uwierzą inni czy dopiero legale, I tak mam wrażenie, że żadna mi nic nie da.
Z pierwszym wersem zmieniłem się na zawsze, Wiedziałem już co będzie, gdy bit wreszcie ujazłem, Kły na hajs i prace, ten czas wywraca, Nie ma co stać jak pacan, to skraca nam czas na akt.
Chyba coś jest nie tak, czy już czas się martwić? Nie była to pierwsza liga, pieprz jak widać Te prawdziwe historie, kursywa nie zna granic, Atrament sam spływa na pergamin.
Znajdziesz tu Boga, to tylko fartem, Ludzie zmienili kościół na hipermarket, Nam tu rapują dusze, nie dajemy się omamić, Tego miejsca nie opuszczę, swego nie sprzedamy za nic.
Mam serce z betonu i zasady ze stali, I co mnie wzmocni, nie da rady mnie zabić, Może dzisiaj jest czas, żeby wybrać na nowo, Bo każdy z nas może wygrać ze sobą.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.