Jestem kobietą, więc czytam między wierszami Patrząc w jej oczy złe, widzę więcej niż ty Gdy uwierzysz jej, obydwoje przegramy Jak o kamień deszcz, kochany, moje łzy
Wypływasz z objęć mych oślepiony słowami Słuchasz już tylko jej, dalszy z każdym dniem Obezwładnia mnie okrutny zapach przegranej Rzucam się na drzwi
I naiwnością swoją stoję celnie ugodzona Wśród morza wstydu, aż do serca obnażona Ona - Madonna, ona - święta, tego nic nie zmieni Obudź się! Czy nie widzisz, że:
Ona żywi się twoją wiarą w ludzki gest Weźmie wszystko co masz i co mógłbyś mieć Celem byłam ja, a narzędziem tylko ty Przebudzenie zaboli ciebie jak nigdy nic
Chcę cię porwać stąd, lecz moje skrzydła złamane Pośród ruin co dzień modlę się o jej śmierć Gdy na czarnym tle czarne znaki wpisane Ty nie widzisz nic, lecz ja rozumiem je
Powoli tonie sens w powodzi mego tłumaczenia Gdy spadasz w dół pijany prawdą której nie ma Ona - Madonna, ona - święta, tego nic nie zmieni Obudź się! Czy nie widzisz, że:
Ona żywi się twoją wiarą w ludzki gest Weźmie wszystko co masz i co mógłbyś mieć Celem byłam ja, a narzędziem tylko ty Przebudzenie zaboli ciebie jak nigdy nic (x2)
Dziś naiwnością swoją jakże celnie ugodzona Wśród morza wstydu stoję, aż do serca obnażonaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.