Dla niej nie liczyły się banknoty i kwoty To ty, tylko ty i twój dotyk złoty Stereotyp dziś odchyla miękki woal Ona tak jak boa owija się dookoła jego szyi Tym razem nikt się nie pomylił Choć dziś wieczór się odkryli to nie decyzja chwili Tu są, bo tak chcą, ona ma go a on ma ją Jutro się rozstaną, ale dzisiaj to nie błąd Ależ skąd, w tle lekki blues, na niebie wielki wóz Cichy szał splecionych ciał bez podtekstu i bez tła Jutro tak w tłumie dnia ze swych oczu zginą Nigdy nie zapomną, choć nawet nie znają swoich imion
Ostatniej nocy nie myliłeś się myśląc, że możemy sobie pomóc Ostatniej nocy, tamte chwile zawisną w powietrzu na wieczność Ostatniej nocy, jeszcze do ciebie wrócę, obiecałam ci to już Ostatniej nocy, ostatniej nocy kochałeś się ze śmiercią
Cała sala kołysała się w takt twoich bioder Niejeden dałby za nie świat, bo ich ogień Wabił spojrzenia, lecz zamieniał ćmy barowe w popiół Dawał do zrozumienia, żeby dać sobie spokój To półwiarygodne, jaką siłę ma przypadek Siadłaś naprzeciw mnie, kiedy kończyłem kawę Nawet nie wiedząc, że tej nocy będę grał tu I że od godziny sączę cabernet twych kształtów Egzaltuj mnie - mówiło twe spojrzenie Adoratorów amatorów jest tu zatrzęsienie Ale to pokolenie jest miejscami puste i nie dziwi mnie, że oni nie są w pani guście Pani uśmiech porywa w potoku pokus Ja pragnę się zapaść w ten niepokój pani loków W cieniu bloków bez odwrotu, wokół cyklonu Myślę, że możemy sobie pomóc
Ostatniej nocy nie myliłeś się myśląc, że możemy sobie pomóc Ostatniej nocy, tamte chwile zawisną w powietrzu na wieczność Ostatniej nocy, jeszcze do ciebie wrócę, obiecałam ci to już Ostatniej nocy, ostatniej nocy kochałeś się ze śmiercią
Dialog, zachwyt jak analog szumi w głowach Chaos, który włada salą, tłumi słowa Lecz nasza rozmowa mija lepki przestwór Wiesz to ukradkowa gra dyskretnych gestów Jest tu miejsce na nieco gry jak w małym teatrze Czas szybko mija, kiedy na ciebie patrzę Dla ciebie zaćmię ten smętny bezlik Wykwintnym blaskiem dziwnie pięknych syntezji Kiedy będą nas wieźli do pani Pijani, nie tyle winem, co uczuciami My zadamy sobie tysiące nie pytań I poszukamy odpowiedzi gdzieś na językach Czasami śnię, me sny tak rzeczywiste Że boję się, że pani może nie istnieć Że to się skończy jak wszystkie sny Mleczna bladość, wieczna radość - ty
Ostatniej nocy nie myliłeś się myśląc, że możemy sobie pomóc Ostatniej nocy, tamte chwile zawisną w powietrzu na wieczność Ostatniej nocy, jeszcze do ciebie wrócę, obiecałam ci to już Ostatniej nocy, ostatniej nocy kochałeś się ze śmiercią
Drugie piętro, namiętność i zimne usta Noc zabiła we mnie wiarę w inne bóstwa Dym i lustra, szósta śmierć już o świcie Kochanie pani było walką o życie Rozkosz na szczycie, wybuch Pani spełnienie da mi zbawienie, nim nas porwie zmęczenie Drżenie ciał, pani szept bym nie ustał w poszukiwaniu tego, czego nie ma - pustka Nie dałem rady pani dogonić Puste mieszkanie, wiotka nić pani woni Otumaniony tym nocnym szałem Powtarzam kilka słów, które zapamiętałem
[x3] Ostatniej nocy kochałem się ze śmiercią To było przeznaczenie, zatem nie mogłem uciec Teraz co dzień oddycham pełną piersią Bo ona obiecała - jeszcze do ciebie wrócę
Szukaj mnie w zakamarkach pamięci Tutaj jest mój obraz ukryty Patrz na mnie spod powiek zamkniętych Żeby te wspomnienia nigdy nie znikły Szukaj mnie...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.