Rozlało się morze szeroko Kołysząc okręty wśród fal Płyniemy daleko, w nieznaną nam dal Płyniemy od lądu daleko
Kolego, sił nie mam na warcie już być Tak palacz rzekł raz do kolegi Już ogień w mym piecu przestaje się tlić I zimne w mym kotle są brzegi
Lecz siłę swych rąk palacz puszcza znów w ruch Choć w piersiach nadzieja mu gaśnie I znowu wytrwale pracuje za dwóch Aż ognie buchnęły znów jasne
Zza burt się wychylił, by napić się łyk Łyk wody zatrutej, nieczystej Na pokład się wdrapał, gdzie wicher swój ryk Rozwieszał na falach srebrzystych
Wtem oczy zatopił w błękicie, wśród gwiazd I runął na liny zemdlony Pieśń tęskna płynęła, od wiosek i miast A serce stanęło zgaszone
Do stóp przywiązali mu ciężar, jak głaz Żaglami, biedaka, okryli Ksiądz przyszedł pokropić ostatni już raz A łzy się w źrenicach zaszkliły
Na próżno go czeka rodzina i dom List przyjdzie, jak gromem uderzy Gdy fale wyrzucą z głębiny swój plon Znów okręt cień jego zabierzeTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.