Przez pole, przez las, z tornistrem na grzbiecie, przez pole, przez lasy wędrują po świecie. Deszcz leje na złość, już bluza przemokła, wtem woła, ktoś woła, tak woła nas z okna:
Żołnierze, żołnierze, żołnierze, żołnierze.
Grzmią buty o bruk maleńkiej mieściny, słyszymy spod nogi, spod ziemi słyszymy. Przez rzekę, przez most, w topolach i brzózkach idziemy, a rzeka, słyszymy, jak pluska:
Żołnierze, żołnierze, żołnierze, żołnierze.
Przez pole, przez las, z tornistrem na grzbiecie, przez pole, przez lasy wędrują po świecie. Spiekota i żar, bo lipiec upalny, idziemy, a w dali już szumi zagajnik:
Żołnierze, żołnierze, żołnierze, żołnierze.
Daleko na wschód czy zachód od Wisły, podkręci wąs ojciec i z dumą pomyśli. Gdy idzie już noc od lasów zielona, gdzieś matka łzę otrze i westchnie stęskniona:
Żołnierze, żołnierze, żołnierze, żołnierze.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.