Jebane lęki, dzięki wcale ich nie chcę, rozmawiam z demonami złapały mnie w swoje kleszcze, mam to Ja, Chada i Bezczel, a jestem sporo młodszy i tylko ten jeden Bóg wie jak to się tu dla mnie skończy. Zaklęcia Voodoo klątwy to czarna magia, która wciąż mi nie pozwala wydrapać się z tego bagna, to prawda, to szczera prawda, jestem na smyczy i myślę tak o tym wszystkim gdy siedzę po ciemku w ciszy, choć wewnętrzny głos ja wcale nie słucham, znów wlewam zimną wódkę, którą poprawiam do bucha już chuj nawet w te płuca , mam swoje alter ego, które każe wciągać kreski i wciąż namawia do złego, mało tego siedzę z kolegą i jest mi dobrze i tak czuję że ten melanż zakończy chyba mój pogrzeb, tylu ludziom pomogłem, powiedz jak sobie pomóc, najgorsze że te lęki najczęściej nachodzą w domu.
Ref. Wrażenie mam jakbym leciał w otchłań ciemności, zatracam z rzeczywistym światem, nie potrafię się wyrwać ze szponów niemocy, w głowie głos, nie chcę tak skończy Boże, z góry umysł, z góry myśli, będę walczył do utraty sił, nadal nie mogę usnąć ciężar myśli mnie przygniata, brakuje tchu z nut, co za koszmar, zimnego potu krople spływają mi po skroniach
CHADA
Dziś dokucza mi niepokój i nie dostrzegam słońca i choć nie ma tu nikogo obok czuję jakby ktoś mnie trącał, znowu nie śpię, patrzę w sufit, bracie widzę tylko ciemności, pieprzone demony znowu straszą mnie od wewnątrz, ściszam to, wciskam stop, zewsząd zagrożenie czuję Boże drogi boję się że to mnie w końcu zdominuje, stoję na rozstaju dróg i czekam co się stanie, a do tego nie opuszcza mnie to skrępowanie, chory stan, nie ma co w dali coś tam szepcze miasto, biorę łyk powietrza lecz i tak nie mogę zasnąć, nic nie jestem w stanie zrobić czuję ten cholerny dramat, nie pomogą tu żadne półśrodki, waleriana, dręczę się, czuję lęk, wszystko źle oceniam, chociaż sytuacja nie ma wcale znamion zagrożenia to pocę się, mam już dosyć, męczę się człowieku, a na domiar złego drażnią mnie te zakłócenia oddechu
Ref. Wrażenie mam jakbym leciał w otchłań ciemności, zatracam z rzeczywistym światem, nie potrafię się wyrwać ze szponów niemocy, w głowie głos, nie chcę tak skończy Boże, z góry umysł, z góry myśli, będę walczył do utraty sił, nadal nie mogę usnąć ciężar myśli mnie przygniata, brakuje tchu z nut, co za koszmar, zimnego potu krople spływają mi po skroniach
BEZCZEL
Zazwyczaj kołyszą do snu, ale nie dzisiaj na pewno na koniec zawsze zostają one dwie, cisza i ciemności, czy to jeszcze noc, czy to już prawie dzień, czy to kurwa rzeczywistość, czy tylko na jawie sen, David Lynch nerwy w klin, czy to Ja jeszcze w ciąż, nic tak jak paranoja nie potrafi w kleszcze wziąć, roznosi się ciche echo, w krętych agonii ulicach, demony są za blisko żeby teraz o nich pisać, Anioł Stróż dzisiaj o mnie nie pamięta, chociaż składam do modlitwy dłonie i pokornie klękam, noc nie daje snu znów, cierpię na insomnie, w lękach martwej ciszy krzyk, który tak potwornie nęka, błądzę po swoim umyśle, słyszę tam głosy, MOJE ŻYCIE TO WIELKI KAWAŁEK GÓWNA, MAM DOSYĆ, mój wewnętrzny głos prosi weź o siebie zadbaj, ale to wciąż trudniej zrobić niż powiedzieć, prawda
Ref. Wrażenie mam jakbym leciał w otchłań ciemności, zatracam z rzeczywistym światem, nie potrafię się wyrwać ze szponów niemocy, w głowie głos, nie chcę tak skończy Boże, z góry umysł, z góry myśli, będę walczył do utraty sił, nadal nie mogę usnąć ciężar myśli mnie przygniata, brakuje tchu z nut, co za koszmar, zimnego potu krople spływają mi po skroniachTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.