[I] I na forach ciągle bredzą, że rap się robi z pasji A więc podziele się wiedzą na temat tych dywagacji Poddaje się abdykacji, włażę coraz mocniej W to gówno, co wciąż wrogo patrzy mi w mój portfel
Przecież takie mądre jest niezależne brzmienie Walka z każdym płatnym sortem - kiedyś może to docenie Nie mówię tu o cenie 300 zeta za bluzę Ale o tym że jak każdy normalnie wyżyć muszę
Im siedzę w tym dłużej, tym bardziej to pierdolę Bo widze biznes-zone od przysłowiowej kuchni Zamknęli wolną wolę, a ja się ciągle szkolę W łażeniu po portalach, zostawianiu wizytówki
Znów dziś to samo, dostałem propozycje Na zajebisty gig, ale chyba się to wytnie Jak wybitnie mi na rękę grać znowu za zwroty Kiedy w tym samym czasie mogę iść do roboty
Ale po co te wywody? mogę iść do wytwórni Poszukują durni, od soboty do piątku 'Witamy Panie Carper, jesteśmy z pana dumni To się bardzo dobrze sprzeda, będzie źródło zarobków'
Nie będę ciągnął wątku, kto na tym skorzysta Bo to chyba kurwa jasne, że tu się tnie po zyskach Włóż kij do mrowiska, upomnij się o swoje A opinia publiczna nazwie Cię zachłannym gnojem
O co toczę boje? I tak już przegrałem Sprzedaję się za free i wkładam serce całe I czas, i energię, i siłę, swoje zdrowie A ludzie chcą więcej - oświadczam, że to koniec
Nie zamierzałem polec, jednak widzę co się dzieje Prawda w oczy kole, a nie chcę być złodziejem Który swego głosu rejestr sprzedaje za siano Miałem kurwa swój honor, i na szczęście tak zostało, kurwa!
[Ref] Wychodzę z tego bagna, to koniec, rozumiesz? Teraz się tym zadław, Nazwij mnie chujem Potrzebuję trochę ciszy, biegnę w drugą stronę, Ale zanim ucieknę mocno przypierdolę
Wychodzę z tego bagna, bo nie ma tutaj miejsca Teraz się tym zadław, wrogów indolencja Za dużo hałasu, biegnę w drugą stronę, Ale zanim ucieknę mocno przypierdolę
[II] Bo jeśli atakuje, to na szeroką skalę Nie będę jak te szuje znów topić się w banale I środkowy palec w stronę takich mózgów Którzy zamiast przekazu wybrali minuty bluzgów
Przecież za grosz gustu chyba nie mają Ci goście Piąta płyta na bradze, bo tak jest najprościej Przepraszam najmocniej, ale proszę Pana Gdzie szacunek dla słuchacza, bo znowu ten sam banał
Trzeba wspuścić kanał i stłamsić już u podstaw Każdy bunt załatwić, żeby się nie przedostał Do głównego filaru, piedestału tej muzyki Co jak turyński całun potrafi takie triki
Jak zwody i uniki od podstawowej prawdy Ja wypalam się tak szybko jak litry lotniczej nafty I Was tu nie widzę, chociaż nie odnoszę zwycięstw Jestem świadom tego, że nie gramy w jednej lidze
Widzę co się dzieje, więc uciekam jak najdalej Bo chyba nie istnieję jak magia słowa 'amen' Zajebane kurwy co mi zarzucają kłamstwa Uderzam lirycznie, więc drugi policzek nadstaw
Znowu zakładana maska tego co sobie radzi Bo znowu kładzie nacisk na ubliżanie wrogom A za każde słowo płaci, bo w oczy prawda razi I w organizm włazi i przypierdala jak samogon
I znowu liczbą mnogą określam swoich wrogów Naskoczyć mogą, to radykalnych kroków Nie jestem w stanie zrobić, nie mam na to siły To świat mnie tak zniszczył, a chciałem być miły
Zawiły schemat eliminacji wrogów Gubi się wśród dźwięków i zanika wśród między-wersów To wszystko nie ma sensu, spierdalam z tego gówna W walce o swoje i tak mi nie dorównasz, kurwa Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|