Było tak bardzo ciężko, łzy spadały na podłogę Prosto w twarz pięścią i przebadane krocze Gdy dziewczyna miała roczek, to została półsierotą Chociaż żyła jej mama, to nie wiedziała po co
Tata przychodził nocą, groźbą zawiązywał usta Był zimny jak posąg, gdy ona szła do lustra I patrzyła sobie w oczy, przyrzekała, że to koniec On uderzył ją w brzuch - myśli zostały stłumione
Pot zalewał jej skronie, ojciec ściskał jej nadgarstki Miejsce zbrodni pokojem, zazdrościła tym, co marzli Na dworze, chłodny dworzec był dużo lepszy Od faceta co marzenia rozrywał jej na części
I od domowej rzeźni schowanej w czterech ścianach Mordowaniu w niej dzieciaka, wizyt z samego rana Ona została z tym sama, już zaczęła się z tym godzić Sługa swoje pana, co ją wciąż wzrokiem wodził,
[ref:] Potwory z krwi i kości, niszczyciele ludzkich marzeń W skafandrach z ludzkiej skóry, mające ludzkie twarze Pokazują swe oblicza w skutek różnych wydarzeń Zadając otoczeniu szereg bolesnych obrażeń
Udają postacie, które mają sumienie, Które potrafią kochać, a nie zadawać cierpienie Może za Twoją ścianą jeden z nich ma schronienie Możesz mieć na ich temat błędne wyobrażenie
[II]
Wciąż biła się z myślami, tłumaczyła to chorobą Płynnymi procentami, może przez to nie był sobą Chciała się przeciwstawić, bała się kata Zapłakane przemyślenia i znowu wszedł tata
Może chciałaby mieć brata, co stanąłby w jej obronie I pokazał trochę świata, krzyknąłby ojcu 'koniec!' Albo przynajmniej mama, co okazała się tchórzem Zostawiła córkę tutaj biorąc męża w garniturze!
Tata rzucił ją na łóżko, znowu zaczął ją rozbierać Opuścił spodnie do kolan - kurwa, gdzie jest nadzieja? Zaczął ją sponiewierać, ta chwyciła za nożyczki Wbiła je między żebra - teraz szmato na nią krzyknij!
Czuła ogromną ulgę kręcąc ciągle ostrzem, on pozbawił ją uczuć, łza spłynęła na pościel Wiedziała - robi dobrze, już nie bała się piekła Przeżyła je w domu, teraz od niego uciekła.
[ref:] Potwory z krwi i kości, niszczyciele ludzkich marzeń W skafandrach z ludzkiej skory, mające ludzkie twarze Pokazują swe oblicza, w skutek rożnych wydarzeń Zadając otoczeniu szereg bolesnych obrażeń
I niczym pasożyt, szukają nosicieli I żądlą by swoja, tragedia się podzielić I często tworzą bestie groźniejsze od nich samych Które zamiast wciąż gryźć, zadają śmiertelne ranyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.