Który rok już, który miesiąc - skądś nadlatujący z dala Czarny messerschmidt sto dziesięć spać mi w nocy nie pozwala.
Pod sufitem krążąc, nagłą, drżącą w szybach nutą dręczy, niczym bąk zawodzi na głos, niczym mucha w szklance brzęczy.
Smutny pilot jak turysta okulary nosi czarne, jak w kagańcu oko błyska, śle spojrzenia militarne.
Pierwszy wieczór, drugi, trzeci po podniebnym krążę szlaku, wylatując mu naprzeciw na rozklekotanym "Jak"-u.
I co wieczór pod księżycem święcę triumf nieustanny: zawsze ja uchodzę z życiem, zawsze on - śmiertelnie ranny.
Spada paląc się w powietrzu i ucieczka - nadaremna... By nazajutrz, gdzieś pod wieczór zakołował znów nade mną.
I na nowo wylatuję, triumfuję i od nowa: wylatuję, triumfuję...
Wieleż można triumfować? Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|