To nie park. dokąd się chadza, by odetchnąć i pogadać. W cyrku się nie wysiaduje, tu wzlatuje się i spada. Kiedy patrzysz pod kopułę, wtedy miarę rzeczy znasz i o żadnych dyrdymałkach myśleć ani mi się waż.
Wdzięk odprasowanych wdzianek budzi żałość i pogardę i uśmieszki lukrowane funta kłaków nie są warte wobec pysznych pióropuszy na rasowych końskich łbach, wobec twarzy, w których tai się nadzieja, a nie strach.
Jak cudownie, o, nadziejo, rozpościerasz skrzydeł dwoje, jak urzeka magia święta i odwieczne czary twoje: raz na zawsze pożegnana, utracona już na mur, czarnoksięsko nas nawiedzasz w uskrzydlonym szumie piór,
pogrzebana, opłakana - znów się jawisz na arenie, gdzie bywalca zblazowanie, ignoranta przerażenie, jesteś znów, lecz nie nad tymi orli swój zataczasz krąg co od wzlotów i spadania wolą załamanie rąk. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|