[Zwrotka 1: Buka] Ja reprezentuje miasto, kumasz? To Trójmiasto W chuj nas tu jest, las rąk, nazywaj to inwazją To bastion, stosuje go jak atakuję akcją typu Skąd on się wziął? Co to za ziom? Spytaj typów, bo to bez kitu mi tu pizga Tu nie ma, mi tu pełna pizda, dynamitu tu do izla Pizga mi tu to korzystaj, stań wryty przy tym istrakt Odjaraj bez lipy nim wbije tu policja Bo jaram te płyty, nakarmię wszystkie miasta Jadę, nakarmię, a ta karma jak karma dla armat, armia Fausta Haust, Masta Blasta, czas nastał, nastaw Bass i basta, roztrzaskam was jak astma Staff nie do wyjebania, (staw się) Do rymowania (lapsie), to ryje banie jak chcę Reprezentuje akcję, kumasz mnie na fakcie To opowieści z miasta, u Ciebie na kompakcie
[Refren: Buka] x2 To opowieści z miasta, rap na betonie Na mikrofonie asfalt, uniesione dłonie To pokolenie miasta, rap na betonie Na mikrofonie asfalt, uniesione dłonie
[Zwrotka 2: BRZ] Dobra, dobra, aa! Mów mi BZR masakra Jestem tu i tam hardcore gram jak Mc Afgan Trzy, dwa, raz jak odliczanie Ja chcę więcej, więcej hajsu, MC Pusta Kieszeń, do awansu Męczę skille, ćwiczę se na prędce, dziwki krzyczą więcej Daj mikrofon to goręcej będzie, skurwysynu, MC jestem Prawda ma broń, pieprzę słabą konkurencję Której niema tu, to temat czy dylemat, to jest schemat Jak którego nie chcę, Ty dawaj, MC spierdalaj MC granat, nie poddaję się, bo płynie łajba Ty wal po cinquacento, nie jebany majbach Lecz pomimo wszystko jest trzymana warta Sprawdź nas na nielegalach, jak kiedyś na kasetach Ćwiczę styl, weź nie pierdol już mi kto tu jest lepszy BRZ i rap jak zaszyt milionów wierszy Typ skurwysyna, co lubi się z bitem pieprzyć
[Zwrotka 3: Buka] Ja wpierdalam się na pętle plejnem jak Osama Rozpierdalam permanentnie jak World Trade Center w Stanach Popełnię tu zamach, dopalam, to pęknie jak skala Jak kana tu spalam, jak z kana nawalam, jak z kana odpalam Jak fatamorgana to zmiana nagła opajam, upijam Jak lachana jebana na dwaja, odwalać tu żyra, wybacz, (ja) Ja się nie zacinam, a mój flow zacina jak skara, jak Tony Montana zabija Skorygowana rozkmina, sory, na tory, dawanie na rymach zapory Jak wory od skana, zabijam jak chory, do rymowania na klimat skory Mam jak w to gram, vabank mam w kasetach Gdy nawijam, to na bank na kompaktach oryginał, gramy W słuchawkach, kimam starych, skumaj, zajawka To rap dziarany na żyłach, przy nas buja się cała klatka Spytaj na dzielnicach czy słyszeli o tych rapsach (Opowieści człowieku) z miasta
[Zwrotka 4: Błajo] Opowieści w mieście milion, prawdziwych i zmyślonych Treścią jest Babilon, kurwa bilon pierdolony Giną, idą te miliony, idą w zmysły, idą w przestrzeń Zatrute umysły tak jak zatrute powietrze Moje ziomy, (Boo!) Każdy żyje tak jak umie Moje plony, (Boo!) By nie zginąć sam w tym tłumie Nowe zgony, (Yyh), ktoś się rodzi, ktoś umiera Weź se pomyśl czemu nie rozumiesz teraz Tych historii z życia bloków, kamienic i klatek Z tych osiedli, gdzie więcej dziwek niż matek (hehe) Tu w bólu ulic, zapomnienie tuli stres Uważaj by nie zamulić i ogarniać to co jest Bo w świecie fikcji nie jednego zamotało Zabrało za daleko, teraz płacz, rozlane mleko (i co?) Asfalt i beton, weź to kochaj albo rzuć Jestem z miasta, to widać, słychać i czuć
[Refren] x2 To opowieści z miasta, rap na betonie Na mikrofonie asfalt, uniesione dłonie To pokolenie miasta, rap na betonie Na mikrofonie asfalt, uniesione dłonie
[Outro] To opowieści z miasta, opowieści z miasta, eh Opowieści z miasta, opowieści z miasta, eh Opowieści z miasta, opowieści z miastaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.