Bajka miała lecieć tak Głęboko w sadzie zagulgała indyczka Wysokie gul gul gul gul gul z sadu I to był sygnał, żebym patrzył się na kuchnię A tera będzie na sad, Gdzie bez składu chodzą kury I ryją w ziemię bezmyślnie No i w tym momencie Drogę przecięły mi dwie k*rwy Zbierały raczej na grzanie niż na studia I ten ich dylemat, Że to co ma koleś w bramie to może i tanie Ale nie starczy, bo to tylko centy cztery I cio cio cios Indor i kury uciekły zaraz A ten co gada to co gada Odnalazł się na środku Jagiellońskiej I co, brak wyjścia Proste plecy, bo jak się ma kulać ta bajka To musi się kulać wszystko Kilof, kilof, kilof
Kilof, aaaaaaaa x4
Nieskończenie piękny bolek na sportowo, Raczej piłka nożna niż kolarstwo, Minął mnie z dziewczyną, Szedł jakby z meczu, Pecik w jednej, piwko w drugiej dłoni, On ramiona spięte do góry jakby ktoś gonił A nie gonił Żeby nabrać trochę atletycznej budowy Żeby nabrać na strach przecież goni Jak się robi taki trójkąt szerszy w ramionach skał Węższy w pitolu Miał poważną pracę, trzymał fason Był tak piękny, że spuściłem wzrok Na trawnik, po którym szedł A ja co, marnuję tylko papier i atrament Kilof, kilof
Kilof, aaaaaaa x4 Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.