Jary, wąwozy, pejzaż skalisty zmęczonych rąk. Przez pelargonie wieczór się wczołgał na stary stół. Nie mówisz nic, co tu można by rzec: Ojcze jak żyć? Zmarszczyłeś brew. Nie mówisz nic, znowu pełne kieliszki.
Tężeje mrok.
Wszystkich przykazań przestrzegasz przecież jak mało kto. Ręce masz czyste, jasny życiorys z czytanki wprost. Nie mówisz nic, to tu można by rzec: Ojcze jak żyć? Zmarszczyłeś brew. Nie mówisz nic, znowu pełne kieliszki.
Tężeje mrok.
Czyś kiedy w miejscu stał, roboty się bał? Czyś mało wiary miał, że stanie dom? A gdy się walił plan czyś w domu spał? A przecież ojca też chcieliśmy mieć.
Nie mówisz nic, to tu można by rzec: Ojcze jak żyć? Zmarszczyłeś brew. Nie mówisz nic, znowu pełne kieliszki.
Tężeje mrok.
Czyś kiedy w miejscu stał, roboty się bał? Czyś mało wiary miał, że stanie dom? A gdy się walił plan czyś w domu spał? A przecież ojca też chcieliśmy mieć.
Czyś kiedy w miejscu stał, roboty się bał? Czyś mało wiary miał, że stanie dom? A gdy się walił plan czyś w domu spał? A przecież ojca też chcieliśmy mieć.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.