Ból, strach i zaduma przychodzą najpierw, Twarz smutna, bo pustka po osobie zmarłej. Mówią, że łatwiej gdy odchodzą starsze, Mój stan jak zawsze dyktują relacje. Ważne by najjaśniejsze były dobre uczynki, Z tym blaskiem radosnych wspomnień czuć przypływ. Co do drogi ostatniej, szacunek w kondolencjach, To stało się tak nagle, teraz się pożegnam.
Według ateisty stwórca ira jest lipny, Też miewam wątpliwości, wszechmogący, a bezsilny. W szczególności, gdy chodzi o noworodki, I kostucha przychodzi to po braci, to po siostry. O porządnych rodziców, jak ich najciężej zastąpić, Ja mam cudownych, może stąd tyle wdzięczności. Coś ku zdrowotności, ukłony dla wujostwa, Oby nie na pogrzebach przyszło się znów spotkać. W okolicznościach rzucanej gleby wieńców proboszcza, Tu twardzieli łamią jak nie organy to trąbka. Ponad nimi wersy co oddać cześć mają dziadkom, Wszyscy pochowani odwiedzani bardzo rzadko. Wybaczcie tym bardziej, iż pamięć nasuwa dawną, Dbałość, i nawet odległość marną tłumaczką. Przynajmniej przez poszanowanie rodzinnych mogił, Sprzątam je, zanim zacznę zniczami zdobić.
(Kiedy byłem małym chłopcem, Nie wiedziałem co to życie. Teraz już wiem owszem, Szczególnie wtedy kiedy zapalam znicze.)
Ból, strach i zaduma przychodzą najpierw, Twarz smutna, bo pustka po osobie zmarłej. Mówią, że łatwiej gdy odchodzą starsze, Mój stan jak zawsze dyktują relacje. Ważne by najjaśniejsze były dobre uczynki, Z tym blaskiem radosnych wspomnień czuć przypływ. Co do drogi ostatniej, szacunek w kondolencjach, To stało się tak nagle, teraz się pożegnam.
Nieistotne kogo pierwszy dotyczył dramat, Potraktował wyjątkowo srogo ciotkę, czy kamrata. Brak antidotum, zostaje obwinić raka, Za młodu to nie docierało, dziś bym zapłakał. Taka padaka, a mieliśmy zrobić piwsko, Po trzech miesiącach abstynencji, sporo szło by pić ziom. Zagryźć pizzą, z trybun krzyknąć, dobić szyszką, W balle pyknąć, a tu po ceremonii milkną. Dzwony, styczność, oswoić pomagać się z tym, Choć w zakładowej sekcji rządzi po raz kolejny. Ktoś nie ponagla śmierci, ktoś na każdym kroku z niej drwi, Tu cierpi mąż, tam żona, na co za małe córeczki. Niektórzy się uciekli do samobójczych prób, Nie znieśli już presji, odeszli mimo różnych cnót. Wzroki opadł z opuszczeniem trumny w dół, Odpoczynek wieczny to ta z najbardziej słusznych próśb.
Ból, strach i zaduma przychodzą najpierw, Twarz smutna, bo pustka po osobie zmarłej. Mówią, że łatwiej gdy odchodzą starsze, Mój stan jak zawsze dyktują relacje. Ważne by najjaśniejsze były dobre uczynki, Z tym blaskiem radosnych wspomnień czuć przypływ. Co do drogi ostatniej, szacunek w kondolencjach, To stało się tak nagle, teraz się pożegnam.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.