Przychodził z plecakiem i torbą Nie wiadomo skąd Gotował herbatę na ognisku
Dłutem z plecaka wyjętym Z martwej kory wskrzeszał I Biesy i czady i duszki
Spał pod gwieździstym niebem Choć trawy bielił szron Herbatą i świeżym chlebem Krzepił rzeźbiarską dłoń Bieszczadnik - Majstra Biedy uczeń Na wszystkim najlepiej się znał Z duchami potrafił rozmawiać Przy cudzym ognisku się grzał
Zielony kapelusz i wciąż ten sam Skórzany czarny płaszcz Chronił go przed zimnem i deszczem
Popołudniem sprzedawał swe rzeźby Tylko ludziom z mgły Samotny szedł z nikąd donikąd Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|