Od skib, które kąkol pokrył, Od leniwie dzwoniących żyt Ku dąbrowy głębinom mokrym Zalękniony przekrada się świt.
Miękką łapą przeciąga po gęstwie, Dołem trawa szeleści zwilgła, W liściach nagle tysiące westchnień I już gil, i kukułka, i wilga
Wychylając się z gniazd szczebiocą O alarmach przeżytych we śnie. Oto dzień mocuje się z nocą I różowo jest, i jest wcześnie.
Oczy pełne porannych zdumień, Dzika jabłoń przeciera listkiem. Spojrzał na nią znienacka strumień, Źrenicami płynących iskier.
I zakochał się w niej, i objął Szuwarami wpół ukochaną Gadatliwą uśpił melodią I opryskał słoneczną pianą
Od skib, które kąkol pokrył, Od leniwie dzwoniących żyt Ku dąbrowy głębinom mokrym Zalękniony przekrada się świt.
W takiej chwili jest półcień światłem, Hukiem odgłos rosnących łodyg. Bicie serca rękami zatłum I posłuchaj co mówi ten oddech.
Bicie serca rękami zatłum I posłuchaj co mówi ten oddech. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|