Każdy krzyczy, bo tutaj mileczeć nie warto, a lawina głupoty zasypała ścieżki audio. Już mnie nie ma, może dzisiaj powracam. Nie masz nic na horyzoncie, jak kapitan tsubasa Ten rap to wszystko swoje efekty ma, bo omijam tą gre, jak fobie detektyw monk. Nie ma mnie, kto będzie płakał? Weź przelicz, bo uciekam stąd prawie jak magia makkiaweli Odbijam oddech spokoju, cztery na cztery, z miękkimi ścianami, z marzeniem by nie zasneli. W głupim otoczeniu każdy czuje się mądry, bo najwyższy ze wszystkich jest tynk tu. I mija grupke tych co mają wąskie horyzonty, a szeroka game białego na czarnym rynku. Wszyscy którzy mnie tu chcieli na werblach została dla nich jedynie ta reminiscencja.
Junes: Siadam, pisze tekst na podkładach. Słysze "Cześć" no to gadam, wiesz nadal. Widzisz starych, chcesz sią odciąć, bo polski rap mnie dotknął za mocno. Coś co stanowiło fundament dzieciństwa i gdy dojrzewałem zostawiło stygmat. Nawijka, ten styl, nie wyblakł, znasz mnie, a dziś chce się stąd wyrwać na zawsze. Choć od zawsze dystans do tego mam spory, dziś chce ten kamień na wieku kłaść Spory, kłótnie, dissy, bit, cokolwiek, dziś zakładam kurtke, no i stąd wychodze. Wczoraj chciałem tu zostać chłonąć fejm, dziś nie ma mnie tu dla nikogo ej. To nie tak, że znikam stąd na zawsze, tylko jakbyś na tym tracku nacisnął pauze. Junes, Bros; my dziś stąd znikamy,(dlaczego?) nie zobaczą nas ulice Poznania, ni Warszawy, Nie usłyszą nas Ci ludzie w swoim audio. Wczoraj chciałem tu być, (dzisiaj?) dzisiaj nie bardzo
Bros: Odchodzimy stąd przez przesyt i towarzystwo innym Mc. To wszystko od dawna nas męczy. żaden z nas nie chce tu być pierwszy. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|