Odeszłaś, odeszłaś, Walerio Z policzków twych sztukaterią Wzięłaś swe biodra, oczy, rączęta Cały swój wdzięczny inwentarz
A mogłaś słuchać muzyki i szczęścia W mych ramion chudych gęślach Jak górnik rozsadza ściany z kamienia Rozsadza mnie ból istnienia W tym parku drzewa w grubych splotach Ból istnienia popędza mi kota
Nad nami czernieje kosmos Czymże jest życie? Gałązką Co łamie się w mych rękach Jak miłość, kiedy ją zranią Pęka gruba gałąź Jak ta w mych rękach
- Przepraszam, dzię dobry, służba ochrony parku Dowodzik poproszę - O co chodzi? Pan mnie dekoncentruje - Pan niszczy zieleń liściastą jako wandal Dowodzik poproszę - Odejdź, robaku
Nie masz nade mną władzy W półbutach jesteśmy nadzy O losie, coś mnie uderzył W kosmosie ty gwiezdny paździerzu
- No tak, dochodzi obraza społecznika na służbie Będąc w stanie spożycia, używał słów wulgarnych Kolegium, proszę ze mną - Co jest? - I proszę koledze polecić przerwać grę na instrumencie - Walduś, przestań i odnieś fortepian do świetlicy - Sam nie dam rady - To weź kogóś! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|