Byłem wtedy hydraulikiem Uwielbiałem rum i podróże Kiedy przyszła do mnie w październiku Z urzędową prośbą o usługę Poskarżyła się gorzko na bojler I na rurę do niego, co pękła Więc włożyłem drżącą ręką do torby Klucz francuski lub szwedzki - nie pamiętam
I choć byłem ponury z natury Gdy spojrzałem w jej oczy fiołkowe Rozśpiewały się wszystkie rury Jak natchnione dzwony rurowe Dziś się wszystko rozpadło w proch i pył Ale jeszcze nierzadko mi się śni...
Nieistniejący bojler Nieistniejący bojler Niezwykle kruchy zbiornik na gaz Z nieistniejącym korkiem Nieistniejący bojler Jej naturalny portret Jej naturalny portret na gaz Z nieistniejącym korkiem
Wciąż stukałem młotkiem w łazience Dni mijały pełne pogody I stukało także moje serce I państwowy licznik na wodę Nie żyliśmy w zupełnej ascezie Lecz odwrotnie, szczerze mówiąc prawdę Ona zresztą mieszkała w Halembie Co zaznaczam, gdyż jest to nieważne
Kiedy obie swe czerstwe dłonie Wyciągała do mnie o poranku Śniłem wtedy, że jestem koniem Który ciągnie miłości furmankę Dziś się wszystko rozpadło w proch i pył Ale jeszcze nierzadko mi się śni...
Nieistniejący bojler Nieistniejący bojler Niezwykle kruchy zbiornik na gaz Z nieistniejącym korkiem Nieistniejący bojler Jej naturalny portret Jej naturalny portret na gaz Z nieistniejącym korkiem Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|