Żył raz pan, co miał zamek wielki, a w nim siedem cór Wszystkie młode, wszystkie piękne niby kwiat Ale pan nie miał wcale chęci za mąż wydać cór Bo po prostu nie chciał w zamku zostać sam
Aż nareszcie przyszedł czas, że zrozumiał starszy pan Co to znaczy dla córek niezamężny stan Nawet wcale nie był zły, gdy mówiły poprzez łzy Że już czas najwyższy, aby dziadkiem był
Pierwszą z nich zabrał młody wojak - zginął po nich ślad Drugiej przypadł wraz z młynarzem stary młyn Trzeciej mąż miał w zagrodzie konia, lecz ten zaraz padł Za to czwarta mogła w chacie majstra spać
I następne córki dwie też nie mają wcale źle Bo za mężów mieć bliźniaków to nie pech O pomyłkę łatwo stąd, bo pod jednym dachem śpią A tak wiele niespodzianek niesie noc
Siódmą z nich, najpiękniejszą pannę, poślubiłem ja I jak dotąd nie narzekam - mówię wam Cały rok ona czeka na mnie, czeka cały czas A mnie stale coś w nieznany ciągnie świat
Taki już wędrowca los, w domu bywa raz na rok Jeden krótki dzień i jedną krótką noc Będę musiał wracać już, czeka na mnie domu próg W domu żona, a z nią siedem moich córTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.