[Bonus] Oni się szczycą ,się szczycą ,mało co widzą , się szczycą , a nie ma czym oni się szczycą tym czym bracie ty, nie zaprzątasz sobie głowy odjebałeś szóstaka, tyle lat w imię zasad na wolności zero mowy o tych czasach to pokazana klasa gdy na twych barkach jazda pięć dni w tygodniu dozór plus wyroki w zawiasach do tego urodził ci się syn, rodzinny temat zaczął się w życiu twym azyl w twych problemach niestety psy wykręciły lewą sprawę ledwo wyskoczyłeś, a tu kabel, pech z pomówienia teraz ty masz przez to barykadę choć odcięty od rodziny dajesz sobie radę wstajesz rano, apel dzień za dniem, jakoś leci klątwa sadu wisi, a nie słońce świeci to cena honoru i tęsknota do rodziny wiesz, ze nie możesz dać w piec, ani użyć liny jednak w kierunku SW nie marnujesz śliny sam wiesz gdzie miejsce człowieka, gdzie miejsce padliny trzeba silnym być, to podstawa, inna postawa słaba wiec nie ma co się łamać i poddawać już niebawem, tuż tuż ,będziesz na wolności wrócisz na stare śmieci, nadrobisz stratę miłości czeka tu twój syn, twoja kobieta i ziomki jebać tych co się szczycą tym, ze pod dachem mokli
[ATR MF]
Od kropli deszczu słonych łez na wejściu znowu lewizna zapada, a sąd zagradza w odejściu zbrodnia i kara, dwóch czterech czy sześciu do wystawiania sanek on był zawsze na miejscu kiedy sam w domu Rycha z lodem i cytryna u nich grzali tam chociaż niczyja była wina jego plan się zaczyna i szybko się nie kończy nie ma sprawy mało osób kogoś jeszcze tam podłączy sam sączy powoli zamknięci w niedoli zostali znasz to ziomek widziałeś zamilcz skazani wolności wam życzę bez granic a szuje upodlić ich tak jak ich zranić to jest nienawiść do tego systemu może ktoś nam pomoże w rozwiązaniu problemu szczycą się tym chociaż pytam czemu szczyci się tym kurwa że ludzie siedzą w wiezieniu na sumieniu miej ich i tak do końca kiedyś nastąpi dzień, że zobaczą promień słońca, na dworcach spotkają się ze swymi rodzinami, blask ojca w oku kiedy syn pod murami proroku walczyłeś z nami no i przegrałeś świat brutalny i twardy z zasadami idą dalej, ludzie żyjący w trudzie i w nienawiści w końcu znajdzie się ktoś po kolei was wyczyści
[Lukasyno]
mglisty poranek brat wybija przez bramę szkiełko myśli kajet, stary testament przybijamy sztamę to co tu takie same to co tam niech zostanie nieopowiedziane każdy ma do czegoś talent jeden klepie rap drugi klepie wład na szeroka skale wokół przemysłowe hale pełne przemyconych fajek głupcy błyszczą kto kumaty cicho mnoży szmalec dalej, tez znam kilku panów co grubo zajechana ale nikt nie szczyci tym ze siedział w kryminale kto ma wiedzieć wie co jest grane a kto nie lepiej niech nie dowie się niczego wcale, prawda ciszej będziesz dalej idziesz nie wychylasz się za bardzo jeśli dobrze ci się wiedzie wolisz widzieć mamę zapłakaną na wokandzie czy oczy uradowane przy ciepłym obiedzie wytęż myśli czym się szczycisz ile dobra dałeś dla ulicy wiedz ze ona na to liczy, rap jest światłem ma rozpalać ogień w sercach wiec dlaczego na dzielnicach plonie tyle zniczy tez nie bylem święty każdy swe nawywijał ale patrzył ludziom w oczy gdy ich na ulicy mijał siema cześć tylko szczera treść nie przemija czy potrafisz w życie wnieść to o czym nawijaszTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.