Nie umiem być sam i znów wbijam w kluby Z kumplem albo dwoma i poznaję je I znów się u nich budzę w ramionach I jakoś nie jest tak jak wczoraj Ona nie jest taka zdrowa, ale Do pustego domu wracać szkoda wiesz Tramwaj, światła, ja w godzinie szczytu I znów się zastanawiam jak jej teraz idzie w życiu Ale nie chcę już wracać chyba I mam nadzieję, Że nie oszukuję sam siebie Znam siebie. Mógłbym znów się postarać I przestać pić, przestać jarać, ale życie W zamian tępy śmiech ma dla nas Była jedna, jedna jak niejedna by chciała tak Dziś już nie ma tak i nie ma szans, i nara Ja nie jestem trzeźwy, poznaję w barach tępe panny I sztuki co mnie znają z opowiadań, może Z którąś będę dłużej, albo zdradzę ją do rana I znów nie jest tak jak być powinno, znów chyba jestem
(Skor) Mieliśmy namalować sobie świat od nowa, na życia płótnie gdzieś kłótnie pochować. Wciąż próbować uchować przed smutkiem, to co przez wódkę wciąż wpadało w studnię bez dna. Kurwa, nie chciałem przegrać, przestań, sama mnie pchałaś w ten bezmiar. To kres nasz, a nie przeznaczenie, upadam jak sens w nas, jak krew na scenie. Żegnaj, dobrze wiesz jak to rani, cały ten hardcore wani dałem taktom do granic. My tacy sami, jak wczoraj jak jutro, I Pora już usnąć, mówi się trudno, bo późno już a łzy się cisną do oczu, więc upadam jak one abyś mogła to poczuć. A cisza wokół jak pieprzony knebel, stawia mnie na uboczu, bym upadał dla Ciebie.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.