Od pierwszych kaset po pierwsze wersy Kiedy tłum wyśmiał moje linie Od grania za flachę do pierwszej tremy Kiedy tłum krzyknął moje imię I, wtedy myślałem, że sen się spełnił Chyba, że nie ma już drogi powrotnej Musiałem sam pojąć, że jestem pewny I teraz czas zacząć to robić porządnie Mam 23 lata i spoko I znajomi mówią, ze chcieliby też tak Doszedłem podobno wysoko A znajomym mówię, że chciałbym się przespać Myślą, chyba że życie mam z bajki Najby, hajs w kopertach A ja chyba chciałbym zabrać zabawki Lub, chociaż przez chwile pogadać od serca
Znowu patrzę na nie swój sufit Ale tym razem spałem sam Znowu będzie ciężko na wieczór wrócić Ogarnąć to puste mieszkanie,ś wiat, których chyba wybrałem świadomie Gdy pierwsze wersy wyplułem na beton Wtedy, kiedy jeszcze myślałem jak żołnierz I nie wiedziałem, że marzenia się spełnią Parę stów wita portfel Wyjeżdżam co weekend i wracam co weekend I mówią, że mi tak dobrze Wyjeżdżam pokrzyczeć, jak wracam to milczę I w pustym pokoju mówię sobie, że to nerwy Które zresztą odejdą z czasem I, kiedy już myślę, ze jestem niepotrzebny pojawiasz się ty i wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwę
I wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwę
Czuję się dziwnie i czasem nieswojo Gdy podpisze płytę lub zrobimy zdjęcie To miłe jest, tylko, że czasem mnie biorą Za kogoś kim chyba Ja nigdy nie będę I znów to samo mieszkanie Bagaże rzucę gdziekolwiek I znowu nic się nie stanie I bywa, że tylko tak czuję się dobrze Chciałem tego mocno tak, Że chyba bym mógł sprzedać dusze lub zginąć Chciałem móc dotknąć gwiazd I sam nie wiem, kiedy to się zmieniło Bo niby marzenia mam w garści Wciąż przed siebie mam iść – zapomnij Bo chyba zdążyłem zatracić cząstkę siebie za kilka drobnych
Mama chyba jest dumna ze mnie Choć mówi ze pora już zmienić temat, Bo ile można nawijać o ścierwie I o tym, ze wciąż się nie mogę pozbierać I chyba oddałem zbyt wiele Gdy oddałem swoje uczucia dla fanów I jak mam być szczery to fajnie mi nie jest, gdy Gdy depczesz po moich uczuciach w tramwaju Taka jest cena ponoć I płacę ją za marzenia codziennie Taka jest cena ponoć Bo nie bałem się – zamiast czekać pobiegłem W pustym pokoju mówię sobie, że to nerwy Które zresztą odejdą z czasem I, kiedy już myślę, ze jestem niepotrzebny pojawiasz się ty i wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwę I wiem, co stracę jak przerwęTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.