Tłusty talerz, klika fajek w brudnym dzbanie, Pusty barek, kwit na ladzie, żółć firanek, Komputer który był, jak miałem szóstki z zajęć, eee…, Z podstawówki nie zabrałem już ich dalej, Mam trzydzieści dwa cale hyh, w HD na ścianie, I dwa trzydzieści skitrane na szame, dawniej na trzy kreski skitrane w tapczanie, Ranem grałbym w wrestling na zwale i tak dalej, i tak dalej… Czterech świadków, jeden akt tu, dwadzieścia trzy lata się ten film wiesz się gra wciąż, Choć nie ma prawd, nie gra bit, wiernie patrzą, milczą, nie chcesz prawd co w nich są, Wielki monitor, co zajmuje mi pół biurka, Dobrze wie wszystko, lecz czy w to wszystko ufać, czy to tylko zbiór kłamstw, Półka zna każdy alkohol, smród fajki, samotność biorę w garść i rzucam tym za okno. Gasną lampy…
Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół, I chyba nie lubię zostawać sam, I kilka dobrych lat już mieszkam tu, Więc nie dziw się czemu na pamięć znam ściany te, szyby, chłód tych podłóg, Za drzwiami przeżyliśmy kilka długich rozmów, Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół, W moim pokoju gasną lampy.
Na białej ścianie żółte plamy z nikotyny, Pod sufitem w rogach wiszą szare pajęczyny, Mam kilka starych płyt na blacie, Firany lekko opadają na parapet, Białe ściany, tu meblościanka, a na niej plazma, Spora szafa z ubraniami i rozklekotany tapczan, Na stole kawa, obok leży tona kartek, Piąta kawa, a w lodówce nie ma nic poza światłem, Na balkonie stoi krzesło, w kroplach rosy, Z okien fajne mam widoki, naprawdę fajne mam widoki, eeee…. Szyby w oknach wyczulone są na dotyk, Mam tu linie papilarne, wszystkich swoich gości, Zamykam drzwi od mieszkania, jeśli wiem, że będę nieprzytomny, jeśli wiem, że będę łatwopalny, Wybacz mała, że znów czekasz w ciemności, aż otworzę, bo… W moim pokoju gasną lampy.
Pani doktor, coś mnie zabija, Ja nie wiem czemu mówi Pani, że zabijam chyba tu sam siebie, Coś mi mówi, że jeszcze kilometry mam przebiec, Potem zadzwonić do Oli, bo coś się chyba nam jebie, Nie umiem już być nikim, sorry, Nie umiem wciąż żyć przy kimś, sorry, W pokoju śmierdzi wódką, jak w każdej z bram, Ja nocą w pojebanych filmach gram, horrory mam, I wory mam pod oczami i pytają mnie „Czy mogą mi to pomóc?” Pojebani, mijam ich jak Lionel, Bo choć nie znają mnie, ciekawi ich czy spadam, Gdy się unoszę chcą mnie nabić, żenada, Za oknem zaraz będzie świt, z głośnika gra mi bit, Ziomki dzwonią, mówią „chodź z nami dziś, bo mamy kwit” Browarami ujebani, kurwa mać! w pokoju gasną lampy, ale nie poszedłem spać.
Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół, I chyba nie lubię zostawać sam, I kilka dobrych lat już mieszkam tu, Więc nie dziw się czemu na pamięć znam ściany te, szyby, chłód tych podłóg, Za drzwiami przeżyliśmy kilka długich rozmów, Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół, W moim pokoju gasną lampy.
Pamiętam mała znów drze się, że smród fajek niesie się, Że śmiecę, że znów wstaje o trzeciej, nie wcześniej, Że znajdzie talerz, że nie posprzątane w szafce jest, Że z kacem wstanę znów, bo coś chlane z Matkiem, ale Pracowaliśmy tu do późna, stąd ten Sajgon, Sąsiedzi mieli już nas dość, coś przed czwartą, Zgubiliśmy kilka wersów, jak posprzątam to się znajdą, Mój pokój, mój świat, mój syf, proszę bardzo, Umierałem tu, przeżyłem tu, tu przetrwałem, później wstałem tu, I pamiętam każdą dziurę w ścianie, tu mnie nawet Bóg nie mógł znaleźć, jak mu nie ufałem, To mój dom, mój pokój, mój zamek.
Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół, I chyba nie lubię zostawać sam, I kilka dobrych lat już mieszkam tu, Więc nie dziw się czemu na pamięć znam ściany te, szyby, chłód tych podłóg, Za drzwiami przeżyliśmy kilka długich rozmów, Goście już wyszli, słońce zjeżdża w dół, W moim pokoju gasną lampy. 2xTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.