BONSON Chcesz? Opowiem Ci bajkę Nie wbiłem tutaj po to, żeby hajs mieć Z małolatów co nie wiedzą, co to sampel, tak naprawdę To sram, jak nazwiesz to I co, kurwa, moja wina, że poszło, jak w piach krew? Moja wina chyba, że poszło na handel Zamiast ponawijać o tym, że wciąż kocham rap, że bragga Tu mi się hajs nie zgadzał, łeb mnie rwał przez kaca A ona poszła, jestem sam, przepraszam, Ty Mam się przejmować co nawinie mi PeeRzet, czy ktoś? Bo zna ksywę i nie więcej niż ktoś, sory Weź moje buty, myślisz : "przejdziesz w nich krok" To się nie śmiej z nich, co? Prędzej zdechniesz nim coś zrobisz Rap miał być lekiem, terapią A dziś powoli jest przekleństwem, że patrzą I wstyd mi, bo kiedyś już przeszedłem przez bagno Chyba tylko, żeby wleźć jeszcze raz w to - samo.
Enoiks, ref. Tego syfu nie da się zatrzymać Chociaż chciałbym zmienić kilku zdarzeń bieg Majka trzyma, ręka cała w żyłach W których płynie brudna krew Czasem wewnątrz coś mi mówi stop Mam wchodzić w to, czy jebnąć to? Choć teraz płacę drogo To jestem dalej sobą
BONSON Słyszałem, jak setki gardeł wykrzyczało moje imię, I zgrałem tak parę sztuk, podpisałem kilka - płyt. I kilka razy z tym się czułem trochę dziwnie, Tak jak dziś, gdy próbuję to spisać, a z płyt mam - nic. I już pierdolę bycie spoko i co mówią, Bo nie jeden za te propsy, by się pociął i to grubo Raperzy kiedy biorą kwit, to mówią spoko, git Ale Ty, kurwa, po co Ci? Poznałem prawdę o Twoich idolach, a oni o mnie I dalej trochę szkoda, że nie myślimy podobnie, bo Ta gra jest brudna, biały ma tylko kołnierz I kurwa trochę szkoda, że nie myślimy po gołdzie. Wkładałem serce w rap, emocje w wersy, I koło chuja lata mi dziś to, że ktoś jest lepszy Wkładałem serce w rap za kosę w plecy, Żeby Twoja młodsza siostra miała moją krew w MP3.
Troom, ref. Szkoda, że wiem więcej, niż chcesz zaoferować mi, masz problem we mnie, czy dusisz, jak mój krzyk. /x2
Eniks, ref.
Tego syfu nie da się zatrzymać Chociaż chciałbym zmienić kilku zdarzeń bieg Majka trzyma, ręka cała w żyłach W których płynie brudna krew Czasem wewnątrz coś mi mówi stop Mam wchodzić w to, czy jebnąć to? Choć teraz płacę drogo To jestem dalej sobą.
PIH Dzisiaj patrzę na to wszystko, inna miała być ta Rap-Gra Wierzyłem, że istnieją, są gdzieś antypody bagna Szczerość, chociaż srebro, nikt z tym się nie liczy Warte, tyle co nic, w skundlonej mennicy Tu jest tylko jak jest, często widzisz fata Zastygasz, jak ci w pompejach w pozycji żebraka Szelest, papier, kasa, koło chuja nie lata Gimnastykujesz się, jak kulawy akrobata Jedyne co masz, to ten wrodzony hype Zachowuje swoją twarz, puszczasz wersy w kraj Udajesz, że jest dobrze, chociaż nie masz komfortu Samopoczucie spakowane w torbę z dyskontu Weź ich zamorduj, w Polskę to leci Krwawica z bloków, na Twoim MP3 Prawdziwe historie, nie pierwsze lepsze Rap, brudny biznes, życie spisane wierszem.
Enoiks, ref. Tego syfu nie da się zatrzymać Chociaż chciałbym zmienić kilku zdarzeń bieg Majka trzyma, ręka cała w żyłach W których płynie brudna krew Czasem wewnątrz coś mi mówi stop Mam wchodzić w to, czy jebnąć to? Choć teraz płacę drogo To jestem dalej sobą.
Troom, ref. Szkoda, że wiem więcej, niż chcesz zaoferować mi, masz problem we mnie, czy dusisz, jak mój krzyk. /x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.