Kolejny szlug dogasa w kiepiole Jest wtorek, mam kaca, więc boję się, że zdechnę A mówili, że to co robimy nie jest niebezpieczne Chyba wcześniej myślałem głupio, że to jeszcze przerwę Telefon dzwoni, wciąż nie odbieram, bo jej pęknie serce Jest rano wszyscy posnęli, jest słabo Więc siedzę sam i czekam aż demony się zjawią Puste worki, niedopite drinki, pet z kawą I myślę "jak to, kurwa, się stało?" Krew na stole, na czole, znowu ktoś zarzygał parkiet I już nie wiem sam ile to już dni jak w transie Kumple mówią mi, że to nie jest już zbyt zabawne Okej, odeśpię i wracam od jutra, nie, od dziś, masz rację Nie wiem kim jestem, kim się stałem, kiedy i za jaką cenę Kolejny raz rozbijam twarz o glebę Który raz mówiłem "zaraz to zmienię", sorry, za bardzo nie wiem
Wszystko śmierdzi wódą i prochem Wszyscy już wyszli i smutno mi trochę A nie, został ktoś jeszcze, kumpel mój Johnie Walker Ale on też mówi, że już trochę późno, wychodzę No to idziemy, zdrówko i w drogę I niby, kurwa, jak mam się ogarnąć Kiedy wszystkie najlepsze rzeczy w życiu są darmo Ktoś znów przywiózł wódę, po drodze towar ktoś zgarnął Kolejny dzień odpalam, choć mam dość Jestem egoistą, kurwą, łajdakiem, jak chcesz nazwij Z najgorszej strony w tym mieście poznał mnie prawie każdy I spoko ty, olać to, mam takie jazdy i chuj, japę zamknij, a co, mam się martwić? Myślałem, że ułożyłem sobie w życiu wszystko Ale jak zawsze w życiu wyszło tak, że mi znów przykro Jak patrzę w lustro wkurwia mnie ryj mój tylko I nawet nie wiem czy to mój ryj, czy ktoś innyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.