Jeśli słuchałeś mnie choć raz, to wiesz co nawinę, często chce czegoś za bardzo, często na chwilę. Jednym strzałem od tak, zdmuchnąłem brokat z jej policzka, może dziś bym był gdzie indziej, gdybym wtedy wiesz pomyślał. Nie chce mi się myśleć, jak wtedy, też nie chciało mi się myśleć, jak przeżyć bez chemii. W żyłach bez przerwy, bezczelny pijak, przez 5 dni bezsennych, kurwa gdzie wtedy byłaś, co?! Ciężko jest odróżnić żal od wspomnień, dla tych ran, nawet Jezus oddałby życie ponownie. Jak coś tracisz, to wiesz, że to tracisz bezpowrotnie, a jak wróci to wkurwia i to chyba nie za dobrze już. Znam miasto i nie da się ukryć, że to wszystko jest walką i nie ma, że smucisz. Jakby łańcuch na przegubach krępuje moje ruchy, i już nie wiem czy pociesza mnie fakt, że to nie wróci już
Szukam twoich dłoni nadsłuchuje głosu mam pretensje mieć do siebie ciebie do nich czy do losu puste ściany nocna lampka pale zdjęcia nie chce już pamiętać jak nam biły nasze serca
[Verse 2: Bonson] Paliłem mosty w imię miłości Zabiłem coś w nich, byłem w tym dobry Podpalałem stosy jakby kłótnie, ona spała, wiesz Wciąż mam małej włosy na poduszce i to spala mnie Papieros nie smakuje już jak pierwszy raz na balkonie Kiedy cały świat mógł być przeciw nam, nadal płonę Ale to już chyba nie ten żar, jak zadzwonię Usłyszę znowu, że mnie nie chcesz znać I zaleje znów mnie napalm, ale nie będę już przepraszał I za ciebie umrzeć, spalać się, nie chce już, nie wracam I nie usłyszysz już jak wołam cię, i nie zobaczysz w lustrze nas I nie poczujesz nic, bo ten obok to już nie ja Ostatni raz piszę, spalam resztę kartek I nie powiem ci nic więcej, i przed siebie lecę z fartem Aż słońce spali skrzydła mi, ząb za ząb, litr za litr I gdy mijając cię odwrócę wzrokTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.