Było to wtedy, moi panowie Gdym z cienkich gumek robił pstrykawki Wtedy gdy miałem plastry na głowie Bo zlatywałem ciągle z huśtawki
Spodnie podarte w miejscu wam znanym Za to poręcze świeciły w domu Do pieca kładłem matce kasztany I na przechodniów plułem z balkonu
I miałem zwyczaj, że hasła śmiałe Na wszystkich płotach wypisywałem...
Że Adaś jest świnia, a Stasio jest głupi Że stróż, pan Marciniak, jak bela się upił Że Zosia Niedźwiedziak ma zakutą pałę Nikt o tym nie wiedział, że to ja pisałem
A później - nie wiem, jak to się stało - Brązowe oczy, po prostu heca I ona także, gdy była mała Kasztany kładła matce do pieca
Wieczorem poznał mnie z nią koleżka Dziewczęca buzia o ślicznych rysach Dobrze wiedziałem, gdzie ona mieszka Lecz się wstydziłem nawet napisać
A więc te wszystkie myśli nieśmiałe W nocy na płocie raz wypisałem...
Że jesteś jak powiew wiosny na ulicy Gdy wiatr ci na biodrach wygładza spódnicę I jesteś wspaniała w tym słonecznym złocie A ona (no cóż) wiedziała (prawda), kto pisał na płocieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.