Byłem chyba jedyny w naszej entej jednostce, który nie miał dziewczyny, swej miłości najprostszej.
Jakiejś troski dziewczęcej zwłaszcza było mi brak, często więc w mej udręce pocieszałem się tak…
Do nieznanej ukochanej układałem listy, swoją miłość wyznawałem w słowach uroczystych.
Myśląc przy tym: „Losie skryty, już mi wreszcie ześlij Hankę, Gośkę, Dankę, Zośkę (niepotrzebne skreślić)!
Niech jej oczy szczęściem płoną, gdy już do nich przebrnę, szaro, piwnie lub zielono (skreślić niepotrzebne)!”.
I czekałem na początek mej miłosnej pieśni: wtorek? środa? czwartek? piątek? (niepotrzebne skreślić). Wtorek? środa? czwartek? piątek? (niepotrzebne skreślić).
Los mi wreszcie osłodził mą tęsknotę szaloną: dziś i do mnie przychodzi nasz wojskowy listonosz!
Dziś znalazło mnie szczęście już nie tylko w mych snach, a dni służby są lżejsze, mają barwę i smak…
Moja znana ukochana pisze do mnie listy, a we wspólnych naszych planach ślub jest oczywisty!
„Czy ci — pisze — przysłać siebie, czy o sobie wieści? Proszę, napisz mi, bo nie wiem (niepotrzebne skreślić)”.
A ja: „Przyjedź, ujrzysz na mnie nowe gwiazdki srebrne! Żartowałaś czy poważnie? (skreślić niepotrzebne)”.
Przyjechała! Tak zaczynam sen, co się nie prześni… Jest wspaniała, wszystkie inne można z marzeń skreślić! Jest wspaniała, wszystkie inne można z marzeń skreślić! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|