Na miękkim puchu białego posłania promienna cała od słońca pozłoty, Danae, Zeusa spragniona pieszczoty, z osłon swe ciało dziewicze odsłania.
Z niebios się ku niej świetlny obłok słania i nagle deszcz zeń na nią spada złoty: to bóg, miłosnej czując żar tęsknoty, zwisł nad cichego pełną pożądania.
Nagie jej ciało widzi i błękitu jej wielkich cudnych źrenic blask przymglony, senny, wśród boskiej rozkoszy zachwytu.
Przed złotym deszczem, od słonecznej strony, u stóp jej białych, podobny do świtu, gdy dnieje: Amor uchodzi spłoniony.
autor: Kazimierz Przerwa-Tetmajer Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|