Ulice kojarz z honorem, nigdy nie kojarz z głupotą Debili ogrom, ale to nie jest nasz kłopot Nie licz na pomoc, bo nie ma co się łudzić Te kurwy naszą krwią karmią swoje zasługi Każdy ma długi niebezpieczne, materialne Nie oddane łamią zawsze albo przyjaźń, albo czaszkę Wyjdziesz na swoje, wtedy przyjacielu balet Z fartem, nie mnie oceniać jaką drogę wybrałeś Tu zawsze za miłością do wódy zawsze stał szatan Jak nie radzisz sobie z piciem za ciebie jest moja szklanka Ludzie widzą bałagan, a nie stać ich na applause Tak to jest, są zamknięci jak Alcatraz Mieć tak siłę to przełamać, skojarz to nie moja rola Gdybym miał wybierać to wybrałbym Rolls-Royce'a Bo dlaczego na zachodzie mają większe konta Więcej od lat, a my musimy kombinować
Żyjesz tu, nie tylko po to by umrzeć Tyle snów nie po to by złożyć je w trumnie Walczysz padasz wstajesz choć już cię liczą Uniwersytetu życia absolwenci wystąp Zdarza ci się przysnąć tylko jednym okiem Rzeczywistość znasz, wiesz kto filuje z okiem Przejdziesz bokiem by uderzyć centralnie W dychę, życia uniwersytet
Wszystko powolutku, każdy cel jest osiągalny Ludzie to za nich czuję się odpowiedzialny Przerabiam przepały jak każdy ziomek prosty Jednak w tych relacjach moje ruchy muszą być dorosłe I takie opieram na silnym kręgosłupie Nie posiadałbym takiego, gdybym nie dostał po dupie W tym życiu, codzienność to nauka, to podstawa Tu trzeba umieć słuchać, żeby się nie obawiać Tu trzeba stawiać kroki, musi iść, żeby wyszło Ja nie kuszę losu, z pokorą dbam o przyszłość Dobrze wiem kim jestem i jestem z tego dumny Sprawdzę czy mam pogo zanim zamknę drzwi do trumny Już wiesz, sam nie siedzisz przy tym stole I kim byś kurwa nie był, nie zapomnij grać w zespole Bo twoja osobowość to sprawa ludzi wokół Niczego więcej nie chcę, chce być zdrowy i mieć spokój
Żyjesz tu, nie tylko po to by umrzeć Tyle snów nie po to by złożyć je w trumnie Walczysz padasz wstajesz choć już cię liczą Uniwersytetu życia absolwenci wystąp Zdarza ci się przysnąć tylko jednym okiem Rzeczywistość znasz, wiesz kto filuje z okiem Przejdziesz bokiem by uderzyć centralnie W dychę, życia uniwersytet
Kochasz to miejsce, gdzie śmiech zmywają łzy A sąsiedzi witają cię słowami "Dzień zły" Żyć tu sto lat możesz i w chuj poznać co jest Lub w chwilę nieuwagi się wyedukować Ziomek, za tę wiedzę nie licz na Nobla Szczęk kajdan, w snach bomba (tu) zamiast dzwonka To wyższa szkoła, życia uniwersytet Nie schowasz się gdy patrzą ulicę Z przeciwnikiem się poznaj idąc na wojnę By nie rzucić się z motyką na słońce Gdy coś wiesz, kłódka na pysk ziombel Lub popatrz i nie zobacz jak Stevie Wonder Umiesz coś dobrze, możesz to spieniężyć Siła i spryt pomogą ci przeżyć Lojalność i godność twoją maksymą Byś nie został sam na sam z wisielczą liną Wykrztuś smog, zwolnij krok na dzielnicach Kolejny rok uniwersytetu życia
Żyjesz tu, nie tylko po to by umrzeć Tyle snów nie po to by złożyć je w trumnie Walczysz padasz wstajesz choć już cię liczą Uniwersytetu życia absolwenci wystąp Zdarza ci się przysnąć tylko jednym okiem Rzeczywistość znasz, wiesz kto filuje z okiem Przejdziesz bokiem by uderzyć centralnie W dychę, życia uniwersytetTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.