Łatwo się przejechać jak grasz czysto na sto procent Potraktują to jak słabość i wycisną z ciebie konkret Zaczynając heroicznie za braci w ogień Za niektórych nie skoczyłbym dziś nawet w wodę Biorę co moje, biorę co mogę, znam swoja drogę Rudy mówię ci miałem moment, że zapomniałem co jest dobre A kto jest wrogiem, dywersja na dobrym poziomie To jest zły omen, ktoś zsyła niepogodę Tu zło czai się za każdym rogiem Chodź ze mną po rejonie, zobacz serię niepowodzeń To marzyciele ze świata wierzeń w świecie wojen A żeby być wizjonerem musisz zaliczyć podboje Bo nikt ci nie pomoże jak sam sobie nie pomożesz A twoje nieszczęście to tylko twój problem Ja to rozumiem, dlatego nie mam pretensji I kiedy idzie gorsze to pamiętam te lepsze dni
Patrz pod nogi spod tej wrednej gęby Niepotrzebna nienawiść kieruje tobą bez przerwy Bo ty swoich czynów się w kółko gibasz Bo mam wyjebane synu na twój image Nie boję się was, nikogo to chora sekta Przechodzę obojętnie zgniatam tego insekta Dużo widziały moje oczy, wiem co to krzywda Rządzi czasem nami jak minutami klepsydra Znam ten dreszczyk emocji, opcja obiektywna Stan jak w Dillerze u Stevena Kinga W moim świecie nikt nie rządzi, jestem swoim panem Piszę rap o tym świecie, bo mówią "Masz talent" Jestem katem decyzji czasem nigdy nie trafnych Właścicielem ruchów, czasem nie przydatnych Lecz nie boję się tego reakcji i konsekwencji Bo taki już jestem nie miej do mnie pretensji
Idę idę bo mam mam cel... Biorę życie jakie jest... I potrafię się nim cieszyć... Biorę co moje, biorę biorę biorę co mogę... Mam mam swoją drogę drogę drogę... Pod pod pod nogi patrz... Świat ze swym brudem czyha na twą zgubę... Nie nie daj się zaskoczyć... Dlatego nigdy za wiele ostrożności...
Przed tobą schody, których nie widzisz Patrzysz pod nogi i tak się zdziwisz Bo nie ma ludzi nieomylnych, ty dziś Jutro inny i naiwni jak my wszyscy winni Lecz do siebie bez zarzutu, kminisz Patrzę wciąż pod nogi, ty na nogi wciąż się ślinisz Winisz mnie, winisz ich, winisz się, że nasz winisz Widzisz nie takie łatwe, idę, bo mam cel I znów jak mantrę powtarzam co dla mnie ważne Że jak upadnę to wstanę, podniosę gardę Dostanę szansę, skorzystam, pod nogi patrzę Mam dystans, nie jestem sam Wiesz życie to freestyle Ciągła gonitwa Ja kurwa zwolnię, pod nogi spojrzę Chcesz mieć koronę, choć pusto w głowie Słowo po słowie i wers po wersie cię zjadam, wiesz nie Wciąż patrzę pod nogi, się boję, że cię rozdepczę
Cuchniesz zejściem w wejście, gdy się witasz z z tym miejscem W jedną stronę bilet, nocny pociąg z mięsem Jak iniekcje bolesne bywają tu dni Wstrzyknięte piękno, 7 grzechów głównych Złudny spokój, pusty pokój, pot na dłoniach Monologu i Bogu ufaj i tak skonasz Chcesz pokonać, się przekonać czy możesz więcej Tu powierzchnie minują ludzkie złe intencje Pod nogi patrz uważnie, zagapisz się to upadniesz Gdy przestajesz być czujny może zmyć cię fala Studium upadku jak syn Dedala Ścieżka gładka jak tafla, ty myślisz o awansach Lecz głowa w gwiazdach zwiastuje epitafia Będąc mistrzem zostań czujny jak ważka Bo znajdziesz Piłata wszędzie tam gdzie jest pasja Pod nogi patrz to jak mantra, nonszalancja to porażka Bałagan nie sprzyja, gdzie pomaga koncentracja W tych czynach pod nogi patrz, patrzTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.