Coraz bardziej wszystko mnie boli już mi szkodzi nawet i ser; siedmioma szpadami melancholii przebity jestem jak Apollinaire. Głowa od rana puchnie jak bania, cóż za pożytek z takich bań? Kiedyś… wciąż… panie. A dziś się słaniam na nogach nocą, proszę pań.
Gdzieś pod latarnią w wietrzną zamieć kostucha nagle w płacz i krzyk: — Skąd ma pan siedem dziur w piżamie? Wygląda pan jak siódemka pik.
Bo spać nie mogę. Ha. Ktoś stuka kościstym palcem do mych drwi. Już wiem, Poznaję: to kostucha: — W taniec — powiada — pójdź, K.I. No, cóż, przyjmuję jej ofertę, choć tak w piżamie to faux-pas. I już mnie ciągnie ta dama przez wertep, gdzie deszcz i noc, i wiatr, i mgła.
Gdzieś pod latarnią w wietrzną zamieć kostucha nagle w płacz i krzyk: — Skąd ma pan siedem dziur w piżamie? Wygląda pan jak siódemka pik.
— Właśnie — powiadam — to mnie boli, moja kochana, czyli ma chère: Siedmioma szpadami melancholii przebiłem się jak Apollinaire.
(O-oo-o, O-oo-o, O-oo-o!) ma chère! ma chère! x3Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.