Najdłuższa podróż to ta W której celu jakby brak To tam gdzie nie ma czerni ani bieli Gdzie zamarza ostatnia twoja łza
A teraz śpisz Pod marnym krzyżem z kijów Okryte kołdrą śniegu twojej duszy zwierciadła
A oni idą ślepo Do świątyni z kłamstw Niewierni we mgle błądzą Kamienie w nich rzucane
A oni w głos się śmieją Kiedy upadasz znowu I rękę wyciągają w stronę wszystkowidzącego oka
Pod nami nic tylko mgła Na dachu świata śmierć biorę za łeb Wiatrołomem straszy, w oczy śnieg Kamienie spod nóg zrywa - moja walka trwa
I już dół mi kopią Szykują z drewna skrzynie Zsyłają na mnie chorobę, zarazę, wojnę, mór
A ja wciąż wyżej, wyżej Pnę się po szczeblach nieba By zepchnąć ze szczytu tego co pozwala im wciąż trwać
Pod nami nic tylko mgła Na dachu świata śmierć biorę za łeb Wiatrołomem straszy, w oczy śnieg Kamienie spod nóg zrywa - moja walka trwa
Nie straszny w oczy wicher Nie straszna pręga z mojej krwi I choć mi palcem grozisz, nie zabronisz dalej iść!
I choć twe gniewne oczy Życzą abym upadł znów Ja mimo wiatru, śniegu, mrozu dojdę tam gdzie wstaje dzień
To właśnie moja siła Co rośnie z dnia na dzień Choć mnie strącisz w nicość ja ulecę na skrzydłach wnet
I nic mnie nie powstrzyma Będę szedł aż po mój kres A kiedy tchu zabraknie, pójdą inni w ślady meTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.